Peja - Zmieni się na lepsze lyrics

Published

0 89 0

Peja - Zmieni się na lepsze lyrics

[Verse 1: Peja] Już nie bunkier, nie klita, na salonie dzisiaj witam Leje koniak do kielicha, patrze jak pod czapką zdycha Ten co nie ma spoko, a w kolekturze lotto Cztery bańki są do wzięcia i to już teoretycznie Ktoś zgarnął ostatnią kumulację fantastycznie Schodzę na ziemię i jak zawsze bezkrytycznie To z mego okna widok, wiem piździ nieprzeciętnie To pogoda dla bogaczy, żyje tu w Jeżyckim getcie Siedem tłustych lat wiecie, bo ja wiem lekko nie było Na lepsze się zmieniło, obiecałem Wam nawinąć A ten znów zbiera na wino, ta zniszczona amfetaminą Co się stało z tą dziewczyną, z którą chciałem iść pod kino? Zmiany są widoczne jak kwitnące oni gorzej Ci rdzenni mieszkańcy okolicy najwidoczniej Się mają coraz gorzej, chociaż z klasą trzymam fason Tu nie jeden afarmazon skrywa ich prawdziwe ja Żyją marzeniami, które spełniam tylko ja Widzę w nich tysiące nie wykorzystanych szans Ja tutaj mam wakacje, a czy ty masz na kolację? Zmieni się na lepsze więc nawijam zanim zaśniesz Lecz innego nic nie jestem w stanie Tobie opowiedzieć Bo tu zmiany niewidoczne, a ja kocham w tym siedzieć Zmieni się na lepsze coś innego Ci opowiem, zmieni się na lepsze... [Hook: Peja] Zmieni się na lepsze coś innego Ci opowiem I zmieniło się na lepsze, dzisiaj jesteś moim wrogiem Zmieni się na lepsze jak dla kogo Pe nawija Zmiany są widoczne, jestem stąd, nie zapominam [Verse 2: Peja] Marzę by zjeść obiad, a tu jeszcze siłka w planie Myślę jakie panie przyjdą w piątek na performance Która da natchnienie, o której nie zapomnę I wspomnę o niej w tekście, w konkretnym podtekście Przestawię Wam miejsce, kocham rap, taki jestem Znam się na kobitach, niewskazana [?] Chcę kobiety wypas, lalki z getta, weź się przypatrz Co z oczu mych wyczytasz, wiedz nie jestem durniem Ja i Ty z miernym skutkiem, słabo widzę tą spółkę Ja mam swój habit, a ten jebany babich W liczenie hajsu się bawi, nic nie zdoła naprawić Peja czasem jak momos, taxi nie autobus Wyśmiewam tych kiepskich, nikt nie może Ci pomóc Zostaw to dziwko, nigdy nie zdobędziesz stylu Nie będziesz miał sk**u, nie będziesz miał tylu Serii dziewczyn szczylu, chcesz na rap ze mną startować? Możesz supportować, lecz nie moją klikę zobacz [Hook: Peja] [Verse 3: Peja] Ja i [?] na rano, Peja nie jak Johnny B Choć śpiewam wraz z nim, drę ryj, wiem jestem kimś Kto potrafi się uporać z tym syfem dookoła Choć napięty grafik na relaks przyszła pora Byle do wieczora, koniak, woda i ręczniki Już jestem cały dziki, dziś na scenie atak kliki Dzikie wybryki, to ja zwierzę sceniczne Mam na sali komplet i znów jest fantastycznie Nie chce fanatycznie, chociaż jest tu paru takich Co wypruło by se flaki albo mi e chłopaki Bierzcie te dziewczyny, które są jeszcze do wzięcia Wyglądają pięknie jak modelki na zdjęciach Patrz ta ma boskie ciało i usta jak ich mało A Ty zerkasz nieśmiało, pocałować by się chciało Rozgrzej ją tak jak rozgrzewa ją ta muza Ruszaj do niej ruszaj, zobacz jak tą dupa rusza Chyba, że bezczynność to jest Twoje drugie imię Dziś idę na pohybel, major, gross, lider Twórca niezłych szyder, za ile mnie pokochasz ? Bezinteresownie? Już zdołałem się zakochać... [Hook x2: Peja] [Tekst - Rap Genius Polska]