Peja - Nadmiar lyrics

Published

0 106 0

Peja - Nadmiar lyrics

[Zwrotka 1] Z nadmiaru ma niestrawność, a się nie podzieli frajer To nie bajer z Bel-Air, ludziom zbyt dużo się wydaje Że wydaje ten co ma, więc powinien im coś oddać Tylko dlatego, że sam doszedł do tego pieniążka I tak co drugi osądza, moc pieniądza ryje beret A, gdy wystąpisz przed szereg, jesteś zwykłym zerem Bo demonizuję kasę ten co kasy nie posiada Krzycząc zdrada i komercja, taka zasada Tylko ja z gry nie wypadam, bowiem kasa mnie zmieniła I to ja zdecydowałem w jakim stopniu, czujesz klimat? Wypij klina, poprzeklinaj, lecz kolejnego kaca Zawiść się opłaca tylko ludziom bez zasad Sam pozbawił się skrupułów, brak perspektyw na przyszłość Gdybym zamienił się z Tobą i tak, by Ci nie wyszło Przewartościowali wszystko kreśląc biznes plany Chociaż nie potrafią nic zrobić bez toczenia piany [Refren] I tak w kółko nawijają, się powodzi, nadmiar szkodzi Zazdrość rozpierdala, sami toną jak w powodzi Pomyślałem, otwórz oczy, przyjrzyj się im z bliska Odbij od nich, olej, najważniejszy dystans Dziś pozamykają mordy taplając się w bagnie Dopadła ich frustra, nie realizują pragnień Źle życzą zwycięzcom, mentalnie są już na dnie Chcą pociągnąć Cię w dół, liczą na to, że upadniesz [Zwrotka 2] Kiedyś rap dawał nadzieję, od dawna daje też chleb A frustrat, pseudo ziomek, pruje się cieć Też by chciałby mieć choć rapować nie potrafi Nie ma nawet kategorii, w której mógłby się sprawdzić Byle wjebać się na afisz na moich plecach, a jakże I dlatego dziś się drażnię z typem ludzi, którym zawsze Coś się wydaje, przerost ego nad talentem Chciałbyś życiowym ekspertem, życie karci przebiegle Powiem tak wiecznie nie będę się rozwodził nad Twym losem Jak Ty komu tak on Tobie w myśl zasady bardzo proszę Dorzucę swoje trzy grosze od siebie, zalicz glebę Skoro za plecami ciśniesz to chuj z Ciebie pojebie Bo rozsiewasz propagandę niczym pierdolony Goebbels Zawistny człowieku o mnie nic kurwa nie wiesz Zawsze miałeś mnie za glistę i spojrzenie mam mgliste Jeszcze trzeba być lubianym wiesz to specyficzny biznes [Refren] I tak w kółko nawijają, się powodzi, nadmiar szkodzi Zazdrość rozpierdala, sami toną jak w powodzi Pomyślałem, otwórz oczy, przyjrzyj się im z bliska Odbij od nich, olej, najważniejszy dystans Dziś pozamykają mordy taplając się w bagnie Dopadła ich frustra, nie realizują pragnień Źle życzą zwycięzcom, mentalnie są już na dnie Chcą pociągnąć Cię w dół, liczą na to, że upadniesz [Zwrotka 3] Mam ten luz jak bracia Blues, ulica jointa smaży A Ty wstrzymaj się od swoich pojebanych komentarzy Weź się do roboty i zadbaj o swoją przyszłość Byś mógł napełnić brzuch czymś więcej niż nienawiścią No tak przecież sram sianem co mogę wiedzieć o nędzy Przecież inni mają gorzej, ja doszedłem do pieniędzy Szybko musiał wydorośleć, I zrobił postęp ośle Ty dorosłeś, opuściłeś dom rodziny, węszysz podstęp Zamiast progresu problemy, nie wiesz skąd wziąć pieniądze W czasie, gdy ja mam tą forsę, w ogóle nie myślę o niej I tak role odwrócone, swoje przeszedł dziś nagroda Do walki o byt już nie muszę się gotować Te profity zdobył sam, bo na tacy nikt nie podał Oni w szoku nie potrafią samodzielnie wystartować I tak myślą, że pieniądze załatwiają każdą sprawę Jesteś głowa nawet z sianem nie poradzisz sobie, ave [Refren] I tak w kółko nawijają, się powodzi, nadmiar szkodzi Zazdrość rozpierdala, sami toną jak w powodzi Pomyślałem, otwórz oczy, przyjrzyj się im z bliska Odbij od nich, olej, najważniejszy dystans Dziś pozamykają mordy taplając się w bagnie Dopadła ich frustra, nie realizują pragnień Źle życzą zwycięzcom, mentalnie są już na dnie Chcą pociągnąć Cię w dół, liczą na to, że upadniesz [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]