Peja - Ludzie z mej rzeczywistości lyrics

Published

0 223 0

Peja - Ludzie z mej rzeczywistości lyrics

[Verse 1] Kiedy wchodzę do klubu to witam się z bramką Siamanko, siamanko, łapę podaję karkom Uszanowa*ko, czas ułożyć się na loży Świeżaki nie chorzy, każdy dać w palnik zdąży Czas się nie dłuży, a gadulec się klei Wciąż propsy dla Peji za diss, że był szczery Ten drugi? jajcarski na podkładzie Grubej impry Za to Wszystko na mój koszt rozwiał wszystkie koncercinki Takie rozkminki mam każdego dnia człowiek Bo ludzie tym żyją, czują rap, który robię Bo znają się na słowie, nie jak ludzie z innej bajki Ludzie z mej rzeczywistości są konkretni, poważni Zabawa była przednia, a gdy opuszczałem lokal Cała bramka na odchodne rzuca - weź tę kurwę dopal Bo w tym kraju każdy dobry chłopak chce ci sprzedać kopa Radzę ci dobrze się schowaj i tak życie żeś zmarnował [Hook] Tylko koleś z innej bajki może ci pochwałą sypnąć No bo propsy polskiej sceny bez popity Rychu łyknął Potem spił się wódą czystą, bo ma problem, lubi często Więc wypiłem za kurestwo, z którym kończę to zwycięstwo Tylko koleś z innej bajki może z Tede zbijać piątki No bo ze mną wszystkie ziomki, twoi ludzie zwykłe pionki Lepiej weź podciągnij portki i z nogawek wytrzep gówno Pojechałem ciebie równo więc umyj dupę kurwo! [Verse 2] Bez faux pas dałem kopa numer cztery i pięć O tym, że dissując argumenty trzeba mieć Tylko głuchy albo debil nie zrozumie przesłanek Którymi jako raper w tym beefie się kierowałem Załatwiam sprawę poprzez słowną konfrontację Ludzie mówią, że mam rację, że w słusznej sprawie walczę I gdzie bym się nie znalazł zawsze ktoś podbije, sprawdź mnie Ilu ludzi na to czeka, że mam beef mówią otwarcie Śmieć urządził prowokację ze swą świtą nieliczną Chciał podburzyć przeciw mnie całą opinię publiczną Chciał mi to i owo wytknąć, zebrać społeczniaków propsy Twoi ludzie z innej bajki to są najzwyklejsze lapsy Już pracują ci synapsy, trzeźwy ty dzisiaj nie będziesz Bo nie zdołasz tego przełknąć, to cię mocno gnębić będzie Więc kreseczka po kreseczce świnio na tej białej kiecce Wykończysz się powoli w rytmie moich ripost zdechniesz [Hook] [Verse 3] A paradoksalnie to ci jeszcze jedno powiem Najbardziej cię nie trawią ci co nie siedzą w hip-hopie Przeważnie mówią, że nie jesteś żaden master Nie pasujesz do rap gry, no tak mówią przeważnie Nie trzeba być fachowcem żeby stwierdzić żeś jest słabiak Ja się o tym przekonałem gdy zacząłem z ludźmi gadać Nie kumają co tam gadasz, ni chuja jednego zdania I to nie wina slangu, to przez bełkot tego chama Wersy nie do rozpoznania, taki Tede jest czytelny By napisać odpowiedzi drukowałem twoje teksty Możesz pisać song protesty lub jak wolisz protest songi Potrzebujesz logopedy, otwórz dziób Pede, ciągnij Walczysz ze mną w imię zasad, które są dla ciebie fikcją Bo ty nie wyznajesz żadnych zasad, jesteś dziwką Twój czar dawno prysnął, tej, liryczny terrorysto Bananowiec z ulicy Sezamkowej, masz za wszystko On z kumplami jest tak blisko, że każdego musi zjebać Ile ty nagrałeś dissów kurwo o swoich kolegach I Tedego jebać, jebać krzyczą młodsi i dorośli To prawdziwi ludzie ze mną czynią swoje powinności [Hook] [Tekst - Rap Genius Polska]