Peja - SLU 3 Litery lyrics

Published

0 87 0

Peja - SLU 3 Litery lyrics

Nie raz chcę być najlepszy, nie wiem czemu, ale mam tak Zbyt dumny z bycia MC - to już pierdolony standard Chwytam za długopis, wiem, do rana się wyrobię Przeleję na papier, to co chodzi po głowie A ty żyj swoją ideą, bądź silny jak Heros Nie życzę ci tragedii, a'la Amoros Perros Chcę coś ludziom przekazać, moje życie jak hazard Stawiam na jedną kartę, często innych przerażam Z rozumu korzystam, nie, że jestem, łap dystans Do siebie, do świata, czasem potrafię go złapać Czas ostudzić emocje, wrócił do pracy zapał Odpowiedni rytm złapał jak ślicznotkę za tyłek Przecież żadna z tych debilek nie czekałaby z obiadem Żaden z ich dotyków nie jest przesycony żarem Żadne z tych spojrzeń nie wyraża uczucia Troski, współczucia, przestań spokój zakłócać Wokół taka cisza, że słychać bijący sikor Włącza się film pod tytułem Charlie Cykor Z myślą o rozwoju, nie z myślą o złocie I procentach na koncie, tak zrobi zwykłe prącie Dla tych nieprzyjaznych zdrowym zwrotem odważnym Jestem poważny aż nadto, więc sprawdźmy ...Cały klik, DJ Decks, trudny dzieciak już tu jest... Trzy zwrotki, litery, SLU, to bycie szczerym Na bok afery, ulice, wyższe sfery SLU dobrze wiemy, kto w tej grze od początku To dla ludzi seria wątków, mówię wam - wszystko w porządku Wiem często jest tragicznie, krytycznie, hektycznie Niepoprawny politycznie, za to poprawny lirycznie SLU słyszeliście? na bank nie przestaniecie Jak my, dobrze wiecie, jest si nasz skład w komplecie Następny przykład na to jak człowiek stał się szmatą Ubliżam tym psu bratom, którzy chcieli służyć radą Ten syf cię zgubi, lecz ty zbytnio go kochasz Nie chcesz tego rzucić, chcesz ciągnąć, popatrz! Nic do ukrycia, ten rap kroniką życia Raz klub, raz ulica, opisuję swe przeżycia Stoję, patrzę na nią, wiem, że ona chce mnie zdobyć Ona stoi za bufetem jak Martyna Jakubowicz To już standard henesi, na pewno się ucieszysz Chcesz ze mną zgrzeszyć, jesteś pewna? przemyśl! Ja stały bywalec, gram koncert, zgarniam szmalec Być wielki nie malec, grać ten rap doskonale Zapewniać wygrane, nie przegrać, to na stałe I żyć ze świadomością, że się nigdy nie powalę Ok, ok, wszystko w porządku, pięknie Żyć pełnią życia, jak każdy kiedyś zdechnę Na rapie znam się biegle, w tym biznesy przebiegłe Ja to wszystko obejdę, te umowy, aneksy Jestem z ulicy, dla ulicy me wersy Rezyduję w swej twierdzy, wbijam chuj tej komercji Choć nie jestem podziemny to powiązany ze slangiem Szacunek ludzi z ulicy, swe powołanie znalazłem Każdemu damy szansę, tylko jedną, nie więcej! Znów siedzę nad tekstem by ulepszyć profesję Już na samym wstępie Rychu poruszył te kwestię SLU dla nas trzy litery święte [Ref] Być wielki, jestem! chcesz definicji wielkości? Patrząc na sukcesy innych, do których samemu dążysz Bez zawiści, normalnie, się nie wpierdalać nachalnie Tam gdzie mnie nie chcą, być wciąż na swoim miejscu Ze swoją orkiestrą i to chyba wszystko Ja wolę mój rap z mej ulicy towarzystwo A ty uhahany stoisz na sądowej sali Wymachujesz kajdankami, nie znasz życia z kłopotami To brak dobrego smaku, przemyśl chłopaku Nawet, jeśli to klik, jest to pełne niesmaku Proste buraku, nie dam wyprzeć się z rynku Na rzecz pedalskich składów, ugrzecznionych maminsynków Rap na maxi singlu, ty na okładce Bravo W promocji dorzuć commer do szmatławca z balladą I klawo, zarżnij rynek, wrzuć za free te wypociny Jesteś słaby, więc tani i to są kurwa kpiny Mówisz - jestem prosty, na rap nie mm wyłączności Jednak wymagam tego czegoś - autentyczności Tego dynamizmu, co wybucha tej jakości Przekazu fachowego, tego brzmienia, surowości Ty tego nie masz, przy mnie znowu się kurczysz To ja Rychu Peja, prawdziwek, naturszczyk To dla bandytów, dla żuli, dla ulic Dla ludzi, dla dziwek, ich płatnych rozrywek Tu gdzie spojrzenia krzywe i przyjazne uśmiechy To dla ulic mego miasta w którym rozliczamy grzechy [Ref]