Peja - Jeżycka klasyka lyrics

Published

0 108 0

Peja - Jeżycka klasyka lyrics

[Intro] Nie wiedziałem w jaki sposób to zrobię Ale wiedziałem, że nie dam się wiesz Nie przegram mojego życia... [Zwrotka 1] Niejednego z moich kumpli bez pardonu nazwiesz żulem Każdy z nich tu stosuje od zawsze opcje bullet A ja się dobrze czuję w swoim środowisku wierny Ulice z krwi i kości chcesz to czuj się od nich lepszy Ja nie dałem tutaj odczuć żadnemu z moich ziomków Bo demonstrować siłę mogę takim jak ty gnojkom Od lat funkcjonuję w tych dwóch światach naprzemiennie Dziś melina, jutro salon, bo prawdziwość siedzi we mnie Bo nie muszę nic udawać kult piękna czy też sława Wciągają zaraźliwie tych bez charakteru zasad Nawet gdy byłem chudzielcem na dzielnicy byłem wielki Nie ma miejsca jak dom, ziomek nie ma stąd ucieczki Pozostaję w dobrej formie chociaż standard życia lepszy To w głowie się nie pieprzy, nie chcę czuć się najważniejszy Bo nie umniejszy twoich zasług dobry człowiek Z którym co dzień zbijam piątki i na rogu z nim stoję [Refren x2] Chcesz przyjrzeć mi się z bliska to klasyka jeżycka Znam tu każdego pyska, dla nich od lat w tych rytmach Z życia korzystam, portretuję rzeczywistość Ulic na których przeżyłem i nie dałem się zamulić [Zwrotka 2] Mam szacunek na dzielnicy i wszystko mi to styka Wystarczy, że Jeżyce powiedzą że mają Rycha Dbam o tradycje, podtrzymuję ten pierdzielnik Cały czas kombinuję żeby nie opuszczać dzielni Nie każdy ma tu bejmy jaki wzrost gospodarczy To co widzę na ulicach w zupełności mi wystarczy Tu salonów ciążowych tyle co monopolowych Tu nieznane są najnowsze trendy mody, kanony Dzieciaki palą wąsy wciąż kurwy ślą donosy A złodzieje piją wódkę po nieprzespanej nocy Wzmacniają się przez nosy, to rzeczywistość posyp Stosują uliczną przemoc której na co dzień masz dosyć Co brama to melina to Jeżyce znasz klimat Smak drin taniego wina co rusz rozbita rodzina Której synonimem jest zacne słowo konkubinat Złapany w sidła życia jeżycka siła [Refren x2] [Zwrotka 3] Masz tu moją własną interpretacje losu biedoty Prezentuję nurt muzyczny który pakuję w kłopoty Chcesz rynkowo zdyskontować modę którą zwiastuję Prezentując nowe tracki niecny plan ci pokrzyżuję Ekspresja chamstwa chuligaństwa na koncertach Rynsztokowy język z tego chcesz mnie zapamiętać SLU exa co na ciężkim rapie zna się Nie przypadnę do gustu poniedziałkowej prasie Próbowali mnie skazać na ostracyzm łajdacy Pieprzę ich, wydaję płyty, wciąż jeżdżę w trasy Oto kamień milowy w dziejach polskiej muzyki Mam dziś czelność tak twierdzić, zgodny z prawdą przytyk Ten co nie stroni od zadym ziomek na to nie ma rady Bo nie wchodzę w układy z dziwkami jak tanie szmaty Co bardziej przystępne tracki chcą grać w radiostacjach martwych Zapomnieli o muzyce z zawartością serum prawdy [Refren x2] [Outro] Myśmy walczyli, pazurami się chwytali tego co Co mogliśmy mieć tutaj, to było kiedyś dla nas wszystkim Te kurwa mury, ten wiesz odpadające tynki w środku Te zagrzybiałe kurwa mieszkania, w których ludzie gotują Jedzą, śpią i próbują się kochać [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]