Peja - Dzieci Gorszego Boga lyrics

Published

0 144 0

Peja - Dzieci Gorszego Boga lyrics

Co będzie z naszym krajem, wie tylko jeden Bóg... [Zwrotka 1] Wszędzie gdzie nie spojrzę, widzę pierdolony wyzysk Pod tym samym sklepem, ta sama brygada kryzys Ofiary PRL'u, jak tu żyć w kapitaliźmie Który nie daje szans ludziom cierpiącym za ojczyznę ? Nie ma tu równości, klasa oparta na krzywdzie Tu gdzie każdy jest nędzarzem, a polityk ma to w piździe Szczerze nie wierzę w drugą Irlandię premierze Bo wybrałem na zasadzie mniejszego zła przecież Ci ludzie których mijam na chodnikach, spotykam Grzebiących po śmietnikach, czy to już ta Ameryka? Czasu wielkiego kryzysu łatwo skarżyć was rządzących Ile jeszcze będę słuchał o wysiłkach bezowocnych? Zasiłkach śmierć wzbudzających, rozpaczy samotnych matek Cierpiących niedostatek, dzieciak przenika w półświatek Zapierdala skrótem, bo nie wierzy w cuda panie Bo jeśli nie ukradnie to niczego nie dostanie I na próżne wychowanie że nie godzi się tak robić Dzieciak z pokolenia X nie ma szans dzisiaj zarobić Narasta frustracja, przestępczość wzrasta Potem wina spada na nas, za prawdę o tych miastach Mój komentarz rzecz jasna, to zapalnik pod tę bombę Którą ty razem z rządem formowałeś panie pośle Nic sie nie zmieniło, powiedz na co mamy czekać ? Wiesz czym jest drakońska dieta - spytaj bezdomnego człeka Znów podwyżki na lekach, student pracy dziś nie znajdzie Chłopak jedzie na zmywak, a dziewczyna gna po bandzie Obciągając ci w hotelu, opłaconych złych podatków Już mam dosyć tego gówna, patrzeć na tę Polskę bratku [Refren] Komuna, kapitalizm - wiemy nie ma co się żalić Ile żeśmy zbudowali, ile z tego nam zabrali Ile sprzedali, sprzeniewierzyli W imię własnych wartości naszym kosztem syfilis Panie widzisz i nie grzmisz, gdzie zapomoga ? Brak szans na przeżycie dla dzieci gorszego Boga Nie o taką Polskę każdy z nas walczył - zobacz Nikogo nie obchodzi twój los, czas wegetować [Zwrotka 2] Zapalam świecę, łapie odpowiedni nastrój By napisać ten track po to byś miał dobry nastrój Lata wstecz przy ogarku, Rychu tworzy w hołdzie miastu Bez prądu, akustycznie gotów świat zdobywać masztu Reminescencyjny klimat, nie wyolbrzymiam Nic nie ubarwiam, rap nie padlina Którą wtedy żem się żywił, gotów na śmierć jak Biggy Przeżyłem to cie dziwi? Nie miałem nic do tracenia Było mi wszystko jedno, nie to co teraz Osiągnąłem znacznie więcej niż chciałem dziś mam dylemat Czy należy mi się życie o jakim mogłem śnić Ja powracam do tych dni w których nie znaczyłem nic Zupełnie nic dla takich gostków jak ty Teraz zajeżdzają witę bo nie wiedzą czym jest wstyd Miałem beznadziejny byt, lecz ma wiara nie ustała Za dzieciaka mnie ratował jeszcze krasnal Hałabała Chwilę później była chała, złego życia pochwała Bez szans na lepsze jutro, nie ustawałem w działaniach Bójki pod sklepem, tu każdy klepał biedę Dzieliśmy się ochłapem a nie rzadko też kotletem Czech umiał metę i eda, była bieda Lecz klimat tego życia do dziś został w naszych sercach Dziś stać mnie na merca, chcesz nazywaj komercja Wciąż reprezentuje biedę a ty dupku się nie zesraj [Refren] Komuna, kapitalizm - wiemy nie ma co się żalić Ile żeśmy zbudowali, ile z tego nam zabrali Ile sprzedali, sprzeniewierzyli W imię własnych wartości naszym kosztem syfilis Panie widzisz i nie grzmisz, gdzie zapomoga ? Brak szans na przeżycie dla dzieci gorszego Boga Nie o taką Polskę każdy z nas walczył - zobacz Nikogo nie obchodzi twój los, czas wegetować [Wypowiedzi polityków] [Schratche] [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]