Peja - Boją się nas lyrics

Published

0 229 0

Peja - Boją się nas lyrics

[Zwrotka 1] Nie rób sobie jazdy, my nie jesteśmy gwiazdy Jestem zwykły jak każdy, korzystając z wyobraźni Pokazuję ci obrazy, które namaluje życie Książki które piszę, ty je czytasz, chłoniesz, słyszę Zachwyt, coś tam jeszcze, to ten Peja idzie z Decks'em Zaszczycamy obecnością grając koncert w twoim mieście Człowiek skończ z tą jazdą, jesteśmy tu, bo chcemy Misja do spełnienia, swoje zagrać (zarobimy) Jak mnie widzą tak mnie piszą, z kim przestałem, kim się stałem Robię nadal to co chciałem, wiele w życiu żałowałem Pamiętam P jak dzisiaj, słodycz w drugim obiegu Biedy to szczegół, projekt w drodze człowieku Bez względu na pozycję, położenie gotów Nie bez kłopotów, rap nie rozmowy w toku Rap mnie uzależnił, skurwysyny są w szoku Pojechałem po elitach, a pies pisze protokół Jak najdalej od wyroku, najdalej od kłopotów Jak najdalej od sprzeczności i nie przypadkowych lotów A zawistne chujki przyszli szumieć pod sceną Rychu plus Brygada wszystkich fake'ów wylenią Te suki co seplenią, nie chcę takich supportów Unikam zarazy, koneser wytrawnego sportu Nie judo jak się udo, tylko judo mistrzów dziwko Chcę takiego podkładu jaki Daiszkit mieli z Blintią Nie wiesz o co be? no to jesteś zwykłą pindą Która chciała by się dostać na moje piętro windą Konsternacja tej zoba, gdy w hotelu mija doba Czas do dalszej drogi, na koncercik się gotować Wstać się ogarnąć, wszystkie graty zapakować Zjeść śniadanie, zatankować, dobry kurs na trasie obrać Drżyjcie nadchodzimy radzę w chatach się pochować Znienawidź jeszcze bardziej, albo zacznij nas szanować [Refren] Oni boją się nas, bo wreszcie nadszedł nas czas Oni boją się nas, bo wreszcie nadszedł nas czas Oni boją się nas, bo wreszcie nadszedł nas czas Oni boją się nas, oni boją się nas Oni boją się nas, bo wreszcie nadszedł nas czas Oni boją się nas, bo wreszcie nadszedł nas czas Oni boją się nas, bo wreszcie nadszedł nas czas Ja wiedziałem, że tak będzie - oni znienawidzą nas [Zwrotka 2] Dały się we znaki hip-hopowe media Komentarze, recenzje, ploteczki - tragedia Skurwiała nagroda jedna, nasza płyta pominięta Bo wydana rok wcześniej, za to brak nominacji Ślizgasz się po gównie dobrze wiesz, że nie masz racji Rok wcześniej 01 też nie było nominacji? Bez prowokacji, to kiedy wyszedł nasz legal Nie pomaga nam w zwycięstwie redakcyjny kolega Nie przeszło wam przez gardło, że to była dobra płyta Która w opinii ludzi na szacunek zasłużyła Pierdolony jeden z drugim prawdziwy hip-hop kryta Zrobisz wiele żeby prawda pozostała ukryta Lecz w temacie nic nie zdziałasz, zdychaj to mój hałas Z platynowym magazynkiem, dla SLU pochwała I nie mała jak liczba ludzi na naszych koncertach Nie liczymy na fart, wiesz gdzie Achillesa pięta? Chciałbyś to wiedzieć, teraz Rychu cię jedzie Nie mam słabych punktów, za to mam zdrowe podejście Skup się na tym tekście, jak u Glona zrób mi przejście I przestań udawać głupku kogoś kim nie jesteś [Refren] [Zwrotka 3] Mówię o tym jaki jestem, a nie jakim chciałbym być Pod chuj dzieciaków nie biorę, na uliczny pic Wody nie leję w tekstach, nie znam wielu przypowieści Może opowiesz mi życiową bajeczkę lub wierszyk Znowu to samo, o tym samym, w ten sam sposób Jara się tym syfem mniej niż dziesięć osób Poważne tematy, które stały się banałem Raper ciężkie życie ma, raper musi mieć przesrane Jeśli w tym się wychowałeś coś przeżyłeś to porządku Ja jestem jednym z takich od reguły wyjątków Afera za aferą, hołd zgrzanym komputerom Wielbionym modemom, mówcie, piszczcie, krzyczcie - hello Strefa Poznań nie Afryka, jak kontakty Albana Czy udzielisz mi dziś radę na temat przetrwania? Może dam se sam radę kiedy liznę ciut hardcoru Polska fabryka małp, tu hardcoru do oporu Szanuję tylko tych, co nie mieli wyboru Tylko tych kurwa, co nie mieli wyboru A śmieję się z mentorów i ulicznych filozofów Którzy sami nie potrafią pozbyć się własnych kłopotów (Sami nie potrafią pozbyć się własnych kłopotów) Skurwysyny jestem gotów [Refren]