Pawbeats - (Ulicami) Pandemonium lyrics

Published

0 74 0

Pawbeats - (Ulicami) Pandemonium lyrics

[Refren] Z tym piekłem wziąłbym rozwód Lecz za późno jest na odwrót Potępionych dusz korowód Ulicami Pandemonium Cnocie nikt nie składa hołdu Piękny uśmiech gdzieś z bilbordu Aż przewraca się w żołądku Ulicami Pandemonium [Zwrotka 1] Jestem jak z lombardu typ, omijam dekalog Widzę w ludzkich oczach cały czas przegraną Widzę ten chaos, jak w prosektorium Otwieram miasta ciało i badam terytorium Sekrety anatomii gniazda Ludzkich losów jelit sznur - do wiadra Dla jednych magia, dla mnie sina masa W tej zimnej profesji martwa jest gracja Ulatnia się gaz, przykrywa jak tren Ulice spowite namacalnym złem Dzieci płacz w metrze, mali terroryści Przypięci do rodzica, jak bomba do szahidki Tyle ludzi wokół wilkiem patrzy Chciałbyś wredne usta dla bachora zaszyć Wirus nienawiści płucami wdychasz Już łapiesz przeziębienie, ktoś obok zaraz kicha [Zwrotka 2] Miasto stoi do mnie tyłem, z wypiętym odbytem Teraz jasno widzę, gdzie zaczyna się gnicie Febra, gorączka, atakują liczby Jak na Rondzie Dmowskiego dług publiczny Za nasze pieniądze, jak dzieci w piaskownicy Sypią sobie piaskiem w oczy politycy Na tronie zasiadł już szczurów król Oblężona twierdza, depresja, mur Czujesz to mocno, dziś wyjdziesz z domu Prosto przez okno, bez spadochronu Łapiesz czyjąś głowę, uderzasz nią o chodnik Uryny ciemna plama w kroku spodni Tak tu wygląda pierworodny grzech Twój nowy t-shirt brudzi obca, ciepła krew Ludzi masa, linia produkcyjna, taśma Ktoś dla zabicia nudy gwałci pięciolatka Niejedna uliczna kariera się dopala W klubach incognito państwowy aparat Miasto płonie, w gruzy idzie każdy pomnik Zabiliśmy syna Boga, Bóg nam tego nie zapomni Nikt nie wyjdzie stąd żywy Dzieci zabijają swoje dzieci, niby rodziny Morderca seryjny rodzi się w przepychu Geniusz zdycha porzucony na śmietniku [Zwrotka 3] Pragniemy rzeczy, których nie będziemy mieli I mamy to, czego w zasadzie nie chcemy W umysłach rdza, moralna korozja Droga jest prosta - do piekła drogowskaz Za panną młodą ciągnie się czarny welon Bliscy tego nie widzą, jeszcze nie wiedzą Pod psem jest pogoda Nie dają spać alarmy w samochodach Miasta arteria, napięte ścięgna Krew i s**ma, w powietrzu histeria Tu słońce nie świeci, coś z nim jest nie tak Żarówa nad nami to fototapeta Żołądek zżera żołądek Niebo runie na głowę Pieniądze nigdy nie zasypiają Do czasu, aż w duszę przejdzie twe ciało