Pan Zimna Łapa - Deszcz lyrics

Published

0 146 0

Pan Zimna Łapa - Deszcz lyrics

[Zwrotka 1] Tyle razy miałem poddać się Tyle razy miałem stan ten A kiedy widzę, że sił Ci brak Podnoszę się i piszę ten track Strach, że staniemy się pragmatyczni: Czarny koń tej gonitwy myśli; Obstawię ją w ciemno, bo widzę jasno Jak pergaminami mami nas to miasto Nas to na 100% tu nie dotyka, bo Ty pierdolnęłaś tą robotą w korpo Ja robię se nadzieje tu kolejny rok I było, minęło jak Snapchat Chuck Norris nie zatrzyma lat, tak! Choć może dobrze, że właśnie teraz Razem zaczynamy od zera [Zwrotka 2] O blachę dachu stuka deszcz Na blachę mam wyryte te teksty Już bez kartki robię prewki Bez kitu, bez bitów napisałem te wersy Choć robię do taktu, to i tak de facto to Matematyka Choć skończone są słów kombinacje To to, co pomiędzy, to wszystko, co mam I zostanie na zawsze ten rap, na zawsze Niech raz na zawsze da znak Słowa na płycie jak tatuaże – Nie bez kozery nazywa się ślad Gdy sentyment do tego tekstu wkładam To rozpierdala jak semteks! Intencje w sentencje W sens chaosu bezsens znów [Zwrotka 3] Stoję na postoju sam W samochodzie piszę ten track - mam Ten stan, znów ten sam Kiedy napisałem pierwszy tekst, to nieuchwytne jest Spychany na manowce snu, znów Zasypiam z telefonem w ręce Grube jak papaja lata gubię tutaj Tylko po to, by to było czymś więcej Czymś więcej niż Matrix, czymś więcej niż nic To te momenty, kiedy się zawieszam Więc nie miej żalu, kiedy, tak jak dziś – Już wiem to - znów się spóźnię Nie powiem nic i kiedyś Ci to puszczę Jak list w butelce, takie kocham Cię O blachę dachu stuka deszcz... [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]