Paluch - Spokój lyrics

Published

0 137 0

Paluch - Spokój lyrics

[Zwrotka 1: Paluch] To jest noc, uspokaja mnie jej barwa Nie krzyczy kolorami, zasypiam w centrum miasta Znowu mogą być sobą ci co latają w maskach I tylko nocą widać o nich prawdę w ich twarzach Ukochana poro dnia nie kończ się proszę To z tobą największe problemy zamieniam w proszek Znowu osiedla zeszyt, twoje prywatne słońce Księżyc, światełko w tunelu na życia drodze Może za często pokrywasz się z ducha stanem Tworzycie parę, znów jesteś jego panem Budujesz ciszę, usypiasz tych co biegną Rozjaśniasz mi umysł chociaż twoją siostrą ciemność Dajesz mi pewność, siłę na dzień następny Wyłączasz nerwy, mocny lek bez recepty Dama dla stresu, płyną procenty Nie wiem czy ja czy ty za mnie piszesz wersy [Zwrotka 2: Kali] Druga nad ranem, oczy na zapałce wiszą Te słowa pojmane w nocy palce zapiszą Myśli natchnione ciszą, wena szepta frazy lekko Pergaminową kliszą, utrwalam obrazy jedną ręką Te wyrazy lubią nocy melodie Tańczą przy blasku świecy tak płochliwie ostrożnie Lubię spędzać z nimi chwile gdy swobodnie oddycham W tej krainie mam spokój jak wrak Titanica Świat i morze pokus odległe jak biegun Odpływam w daleki fokus , bezruch, bez biegu Bez reguł, czas zatrzymał się na moment Tam na spokoju brzegu niedostępny abonent No comment, wypatruję komet Na niebie liczę gwiazdy piękniejsze od monet Lśniące miasto obojętne na piękno A ja nie chcę zasnąć wsłuchany w serca tętno [Zwrotka 3: Paluch] Gęsty dym zakrył gwiazdy, zniknęli przyjaciele Zostało ich niewiele, mniej niż na stole butelek Z tymi co zostali wyznaczamy nowe cele Daję im dostęp na mój prywatny teren Dzielę się chlebem kiedy są w potrzebie Chcę dla nich lepiej, dobrze wiedzą jaki jestem Możemy sobie ufać w tym spierdolonym świecie I chciałbym żeby każdy z nich znalazł swoje miejsce Nie będzie łatwo, nikt nie mówił że tak będzie Masz ciężki bagaż doświadczeń to życie będzie lżejsze Oby tak było, bo niektórych życie depcze Żyją w kartotece, numer dowodu, pesel Daje ci serce, ono bije w twoich dłoniach Dbaj o to, drugiego takiego nie spotkasz Może jestem naiwny, myślę że czujesz to samo I za parę lat nie powiem, że ufać nie było warto [Zwrotka 4: Kali] Czasem życie męczy mnie do szpiku kości W deficycie na sen ten za marzeniami pościg Powiem coś ci, wolę chwile samotności Bo gdy jestem rozbity szukam poczucia jedności Myślę o miłości, jej ciepło mnie koi Wtulony jak dziecko śpię w objęciach bez zbroi Czasami boli i płyną łzy jak Nil Ale nic nie opisze tych dni, tych chwil Wiatr jak stradivarius przygrywa gdy płonie skręt Dawka sativa kruszy, relaks od czubka do pięt Ten akompaniament, melodie naszych ulic Łapią za serce ziom, można się rozczulić Gdy słońce w oknie żegna noc barwą tęczy Odżywcza rosa poi istoty z krainy mleczy Proszę daj mi jeszcze chwilę, daj mi jeszcze moment Nim zacznie się harmider, mego spokoju koniec [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]