Paluch - Sodowych lamp blask lyrics

Published

0 145 0

Paluch - Sodowych lamp blask lyrics

[Zwrotka 1: Shellerini] To jak kontrabanda, płonący życia soundtrack Na bank brat słyszysz świat tonący w samplach Sodowych lamp blask i tylko ba** na słuchawkach Tak jak Aifam patrzę na twarze miasta Na barze flaszka, wokół niej mętny wzrok ludzi Mrok studzi, noc z dniem się kłóci To co było już nie wróci raczej na pewno Człowiek zaczyna żyć, gdy przestaje męczyć przeszłość Wiem jedno, nigdy nie porzucę swego statku Tu chodzi o prawdę, a nie rotacje w radiu Talentu mam za dwóch, to po mym dziadku Skumaj, nie znalazłem się z przypadku tutaj Nie grzebie w brudach, nie szukam tanich afer Mam długopis, papier, szans więcej niż saper Od zachodu idzie zamieć, gawiedź czeka w domach A my robimy rap, by coś zostało po nas [Zwrotka 2: Paluch] Siedzę sam w nocnym, nie wracam do domu Mam pełną piersiówę i rozpoczynam podróż Do miejsc, które pamiętają treści rozmów U dobrze znają zapach holenderskich jointów Dzisiaj tego niema, miłą woń przewiał wiatr Jak bliskie znajomości, które trwały od lat Kiedyś rap co łączył ludzi jak Nokia Dzisiaj życie podzieliło nas jak ostrze noża Nie widzę bratniej duszy w żadnej parze oczu A dzisiejsze rozmowy warte mniej niż kropla moczu Zapraszam do mnie, [?] wycieraczki Chodź dobrze wiem, że nie łatwo będzie trafić Dzisiaj jest pięknie ogarnąłem swoje życie Teraz to wiem jak se pościele tak się wyśpię Ostatni łyk i sodowej lampy blask A ta zwrotka wejdzie w życie dopiero za jakiś czas [Refren] 2x Poznać prawdę, wiadomo działać w oparciu o nią Wyciągać wnioski z przygód, które człowiek ma za sobą Iść swoją drogą, szanować swoich bliskich I być szczerym wobec siebie to przede wszystkim [Zwrotka 3: Mrokas] Księżyc otula blaskiem uspokojone miasto I czuje niepokój jakby w żyłach płynęło tabasco Dużo fałszu buduje naszą rzeczywistość Dawno już powinienem spać nie mogę usnąć Poznać prawdę chcę, wielu od niej ucieka Ona piecze jak sól sypana na dno oka Ja mam czyste sumienie, z nikim się nie zamienię Nie zazdroszczę tym, którzy gównem napchali portfele Olewam to, patrzę tobie prosto w oczy Ja wiem kiedy ty kłamiesz, niczym mnie nie zaskoczysz Sodowych lamp blask, w ulicach odbite cienie Bezduszne jak by ktoś odebrał im nadzieje Marzeń nie ma, są skazane na potępienie Ja rzucam w to kamienie, pierdole mam kontakt z sobą Będę żył jak chce, życie moje płynie błogo Będę żył jak chce, do końca dni zawsze sobą [Zwrotka 4: Waber] Gdy słyszę bit taki jak ten Serce mocniej bije, a Poznań żyje Prawdziwą grą, którą tworzę bez pomyłek Jak dziwne z przeszłości relacje, pseudo kumple Dziś doskonale wiem z kim pić wódkę Przy kim trzymać gębę na kłódkę łzy same spływają na mój zeszyt Piszą, że życie jest piękne i często smutne Do tego doszło że wbijasz gwoźdź w moją trumnę W chuju mam ciebie, w chuju mam twoje fałszywe spojrzenie Semper Fidelis wydziarane na mym ciele A ulica żyje swoim życiem, ja jestem na niej W kałuży odbija się sodowych lamp blask I to odpowiedni czas by otworzyć flaszkę I wypić zdrowie tego co z głupim przez ścianę się maca [Refren] [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]