Paluch - Nie chcę być taki jak oni lyrics

Published

0 137 0

Paluch - Nie chcę być taki jak oni lyrics

[Zwrotka 1: Chada] Nie chcę być taki jak oni, no i wszystko na temat Wciąż się dręczyć i żyć z kobietą z przyzwyczajenia Nic nie zmieniać na lepsze, iść ze spuszczoną głową W żaden sposób w ogóle nie czuć się wyjątkowo Nie chcę wstawać nad ranem, ani żyć na walizkach Mieć świadomość, że robię wszystko tak na pół gwizdka Nie korzystać z wolności, poprzestawać na próbach Całe życie przechodzić w jednej parze obuwia W nocnych klubach nie bywać, nie mieć pasji i kwitu Żyć bez marzeń i tego cholernego dreszczyku Chodzić jakby do tyłu, bać się nawet oddychać Patrzeć w lustro i widzieć jedynie niewolnika Wciąż potykać się tylko, nie uśmiechać i nie śnić Nie mieć kumpli i ciągle się poddawać depresji Bać się o oszczędności, maskować siwe włosy Wciąż udawać, że tak naprawdę nie ma się dosyć [Zwrotka 2: Zeus] Nie chcę być taki jak oni... Oni - japońskie diabły Siać złą energię, później zebrać plony złej karmy Nie taki los mi pisany - wierzę w to Nawet jak taki, pieprzę to, zmienię go Jak zmieniłem nieśmiałego siebie w to zwierzę na scenie, które żre peleton Ale zawsze fair play, bo nigdy bym nie chciałbym taki jak oni Wolę nie trząść grą, ale nie być fake'm co o prawilności pierdoli Byleby zarobić coś, byleby zakosić sos Gdybym był tak jak oni, unikałbym swoich odbić, bo wstyd #monie love Nie chcę się godzić co krok na pół środki Codziennie znosić horror, gdy wkładam klucz do drzwi Z myślą: „Miało być, sorry, nie tak Prysnąć lepiej, niż trwać. Bierz te nogi za pas!” Co to, to nie. Nie chcę tak wpaść w tę monotonię Gotowy do opcji domu i kto to wie co jeszcze Bo wiem, że kiedy zwietrzę szczęście wreszcie Wtedy wezmę i dopieszczę tę powierzchnię (Blink!) Nie chcę się w domu czuć jak więzień Sing Sing To nie miejsce na szczęk krzyżowanych kling Mój ring jest na zewnątrz, tam to mogę być zły Lecz nie chcę taki być, kiedy obok jesteś Ty [Refren x2: Chada] Nie chcę być taki jak oni, ślepo zgadzać się z matką Być z małżonką a w myślach fantazjować z sąsiadką W niczym nie widzieć sensu i na starość tu zgnić W końcu odkryć przed śmiercią, że nie umiałem żyć [Zwrotka 3: Pih] Nie chcę być taki jak oni, zwiedzić chcę trochę globu Trumna nie ma kieszeni, hajsu nie wezmę do grobu Lecę na wyspę z żoną, boso plażą dziś idę oni Prosto do banku, motyl bez skrzydeł I nie jestem łapczywy, wystarczy mi trochę Z resztą, sukces nie zawsze widać gołym okiem Nie chcę być taki jak oni, dupą nie zbije dna Nie ma że boli, nie skoczę pod TLK Kiedy mogę pomagam, wyrzutów sumienia nie tłumie Oni - adopcja dziecka z Afryki za marną stówę Drenaż życia przez kraty, brat dostał bilet Już wystarczy, kryminał trafił moją rodzinę Pić piwo bez alko, kawę bez kofeiny Ręce wbite w kieszenie, kosić wzrokiem trawniki Nie chcę być taki jak oni i oddychać tu z musu Słuchać odgłosów życia w pieprzonym przygłuchu[?] [Zwrotka 4: Rover] Znów muszę wybrać imiona marzeń, którym przylepie skrzydła Jak odetną moje, nowe niech rosną na bliznach Nie chcę łaknąć życia tak, że ambicja wyrzyga serce A mróz uczuć zeszkli mnie jak statek w pieprzonej butelce Może dlatego nie chcę być jak ci tworzeni na korpo-taśmach Co tylko, trzymając dziecko, czują życie na palcach Matka gotuje za dnia, żona ma uczuć antrakt A krawat jakby mocniej wciskał grdykę do gardła Nie chcę struchleć, gdy zobaczę w lustrze ojca twarz I dowiem się, że te dwa różne życia różnił tylko czas Koniec końców, nie chcę walczyć jak Majdan Radziu, Doda nie wróci, jak Krym poszła do diabła Nie chcę w końcu być jak ci co mówią z kim mam nagrać Nie powiem nawet "pies was jebał", bo to mezalians byłby dla psa Trzymam dziesięć złotych na dzień i świat w dłoniach jak Atlas Nie chcę być jak ci, co życia nie dźwigną na barkach [Zwrotka 5: Paluch] Mówi lepszego życia diler, mój towar czujesz na mile Stoję dziś na rogu ulic, lepsze życie i piękne chwile Gorszego życia k**er, ziom Nie jestem jak oni i nie chce trzymać życia w przestrzelonej dłoni Ciągle za czymś gonić, w biegu, nie widząc już drogi Ich najlepszych przyjaciół tworzą dalecy znajomi Ludzki komis: poznać, wykorzystać, sprzedać Nie ma przebacz, dzieli nas ogromna przepaść I niech spala cię chuj, kiedy widzisz jak mam dobrze I niech spala cię chuj, bo potrafiłem się podnieść Za uszy do ściany przybici na gwoździe To czuję, gdy widzę podejście zazdrosne Nie chcę być jak oni, porażki kibole Poświęciliby swe życie żeby zrobić Tobie gorzej Jesteś małolatem? Zrozumiesz jak dorośniesz I choć myślisz, że masz ciężko To nigdy nie będzie prościej [Refren x2: Chada] [Tekst - Rap Genius Polska]