[Verse1] Wjeżdżam na gruby szlak, rodzinie tworze koleiny Za mną córka i jej brat, to ich przyszłości szyny Nie liczę kurwa strat i bez większej rozkminy Mam moc milionów wat, kilkuset dawek kofeiny Od urodzenia zaszczepiony na zgniliznę świata Choć jak wszystkie moje ziomy jesteśmy z jednego bagna Z jednego stada my - to prawda, zawsze mówimy co nie wypada Pokolenie czarnych owiec, tutaj hańbą owca biała Źli wychowa*kowie bez nadziei podwórek Tutaj życie maratonem, biegniesz z jednym płucem Każdy chciał stąd uciec, ja na pewno wrócę Osiedle to życia szkoła, tu każdy to trudny uczeń Patrzę na nas po latach, tu gdzie walczy Bóg i Szatan Znów siedzimy na klatkach, u kiedyś był nasz Manhattan Dojrzali faceci z ranami po różnych szmatach Życie pozmieniało plany, tego nie mieliśmy w planach [ref: x2] Dzisiaj mamy siłę, żeby pokonać całe zło Być trochę bliżej i w życiu znaleźć własny kąt Jak nie wiesz dokąd idziesz cel jest najdalej stąd Posłuchaj głosu serce i odnajdź szczęścia trop [Verse 2] Walka o życiową przestrzeń kontra życie w kawalerkach Marzenia dojrzewały w bólu, czas żeby je spełniać Operacja życie, chirurg bez doświadczenia Tu co druga głowa w szwach i to nie skutki leczenia Dupy zmieniły w życiu odżywki na używki Typy co pchały używki dzisiaj pizgają odżywki W betonowym lesie wilki, rzeźba nie wychodzą z siłki Maja rzeźbę a mózgowa kora przeszła kurwa lifting Tej, opalone fifki, pite butelki, kieliszki Włamy, rozboje, napady, marne zarobki, zwyżki W biegu za dobrobytem niektórzy dostali zadyszki Przegrali swoją wolność w walce o większe zyski Dzisiaj pierdole wszystkich, świat bije na alarm Globalny zasięg słów podnosi wiarę w rodakach Tej, możemy wszystko, nieważny kurs dolara Lecimy razem: Paluch i Rozbójnik Alibaba [ref: x2]