[Zwrotka 1] Nie wiem czy rozgrywam z nimi czy to ciągły blef Chcę się z nich zrzec choć to nierealne to nie planeta ZEN Zanim moje wschody słońca wzniosą się ponad mnie Chcę się z nocy wyrwać szybciej niż blask z moich okien Moje oczy moim domem żyję bez siatkówek Bez koloru i tych blasków czerń mnie zmywa z moim lustrem Nie odpowiadam na pytania te oznajmujące Za każdym razem syndrom paryski, nic nie wystarczające Mój proces przebiega domyślnie choć częściej cisnę w reset Od początku się zaczynam z myślą że zagram lepiej I nie game over tylko ciągle bliżej odrodzenie W końcu złapię za coś co mnie obudzi w innym świecie Bez dodatków zapętlę nie linę tylko swoje słowa Choć zjeżdżam czasem i się kończę jak hipernowa To i tak gdzieś wyżej to nie jest otchłań Każda monotonia to jak wyjście z cienia, anima nova [Bridge] Bez ekstazy się rozpływam w moim czarnym morzu Jestem czysty choć siarczkom stawiam swój już opór Czysty jak łza choć z czernią na karku Wyprzedź mnie to zobaczenie siebie w letargu