[Verse 1] Nie zawsze chciałem wrócić cały i zdrowy do domu Czasem przestaje bić mi serce i tracę z Wami kontakt Odrywam się od ziemi tylko po to, żeby znowu Móc wymieszać krew z linią życia na własnych dłoniach Życie się nudzi, kocham je za nic, chociaż to dziwka Bo też przełykam gorycz ślinki ze śliną Prawda jest przykra, dlatego nie zaglądaj pod dywan Jak wolisz być głuchy jak pień i ślepy jak miłość Nie winię nikogo, zwyczajnie też mam obawy A jutro... Może już nie będę chciał nic... Zanim odwieczni wrogowie dobiorą się w pary Z butelką w dłoni powiem Ci jak zajebiście mi wstyd Gdzieś w głębi duszy mam dużo bólu, weź go ode mnie! "Keep your head up" mi mówią, więc śmiało patrzę w niebo Ta melodia mnie nie opuszcza, wypełnia przestrzeń Resztki nadziei? Wątpię w to, że jeszcze tu będą [Ref. x2] Mój trud, mój świat, moje intencje Czasem za drzwiami czeka stos paranoi Bo zanim jakiś szczegół znów połamie mi serce Znajdę drogę tak, by dotrzeć cały i zdrowy [Verse 2] Nie zawsze chciałem wrócić cały i zdrowy do bliskich Chociaż to głupie, to lubiłem być zły I tak do dziś z papierosem w ręku myśląc, że wszyscy Siedzą na chmurach, ja tylko pochłaniam dym... Budzę świat, muszę spojrzeć mu w oczy Nie idę na ślepo, Ty chyba też umiesz tak Wiem, sen czasem pomaga, kiedy wykańcza doping We dwóch zawsze raźniej, czuwam na czatach, Brat I niech się pali, niech wiara znika, niech się popieprzy My damy radę, choćby wróg już stał za drzwiami To co dźwigam na barach, typie jest ciężkie jak grzechy Nie udowadniam, po prostu wiem, że starczy odwagi Z ręką na piersi gotów obiecać, że to nie koniec I niech łagodzi ból jej zapach i dotyk Polej za ogień co nie zgasł, za plan i zdrowie Bym następnym razem też wrócił cały i zdrowy [Ref. x4] Mój trud, mój świat, moje intencje Czasem za drzwiami czeka stos paranoi Bo zanim jakiś szczegół znów połamie mi serce Znajdę drogę tak, by dotrzeć cały i zdrowy