Pablo Francisco - DESZCZ lyrics

Published

0 247 0

Pablo Francisco - DESZCZ lyrics

[Verse 1] Czego chcesz? czego chcą? Chcieli tu mnie? chcieli mnie wziąć Sram na tych typów od dawna bo Ze mną być chcieli jak płynął sos A nie było go, nie było go Prosiłem boga by wziął mnie stąd Ty podstawione wszystko pod nos Ja pchałem ścierwo co walisz w nos Oh, z nieba nie spadło mi tu nic nigdy Oh, Bóg przestał słuchać mojej modlitwy Dlatego typie mój cel jest inny, w planach pozbawić te łajzy ikry I racje mają że jestem inny, zabierz mi kwit i daj dom rodzinny Walcze z demonem, łykam garść tej chemii, zasypiam Chce jak najwięcej dać od siebie mordo, za życia [Verse 2] Kroplówy worek, wszystko płynie, płynie, panta rhei Zasypiam znowu, widze w tyle, w tyle gdzieś jej cień Z marzeń obdarty nie wiem śmiać sie czy płakać już Klepali mnie po plecach żeby docisnąć tam wbity nóż Beka cóż, w porę z życia szachownicy pionków zdjąłem Do pętli ich podsadzam jak sie unieść chcą honorem Odorem, jebią te rapy wasze, nisko, morda Ja czarnym koniem jestem, w okół tych baranów horda łykam tramadol, budze sie i sete wale rano Bo nie chce odejść ale zostawić cie musze samą Przyjdzie ta chwila, zimne poty obleją skronie Godzina zero, wzejdzie krzyż mój na nieboskłonie życze ci zdrówka mordo, najlepszego, niech sie wiedzie Licze że wróci do mnie gdy godzina ta nadejdzie Trafią do piachu wszystkie truchła, ty nie dygaj ziomek Zostawiam to po sobie i czekam po drugiej stronie [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]