[Verse 1: Ostry] Pamiętliwa, bezlitosna jego czwarta wiosna Pokazała świat, w którym nienawidzić można Ojciec bestia, na realu, nie ze snu Wtedy kiedy bił brakowało tchu Wtedy kiedy pił, bliscy jego wrogiem Kiedy tylko był skurwiel jego logiem Miłość zmienił w pył, gdy matkę miał pod nożem Gdy ona tak bezbronna, czuł się wtedy Bogiem I choć z nimi żył, obcy był dla syna Z którego tylko drwił, jak jego rodzina Dzieciak płomień tlił - tak zwana nadzieja Gdy ten problem tkwił - ojciec czy fleja? Z życiem bandyckim miał kontakt bliski Narkotyki, bramki, alkohol i dziwki Miał kumpli od kieliszka, wódki wiecznie głodni Dziwne, że dziś nie pamięta go chodnik Wcześniej rodzinę stracił bezpowrotnie już Gdy wyrok przybił młotek z kolegów został kurz Ojciec powtarzał: ulica to on! Dziś nie ma przyjaciół i stracił dom [Refren: Ostry, Kasia Moś] Widzę Twoją twarz w moim odbiciu na wodzie Krople spływają znów po mojej brodzie Kim jesteś powiedz, bo nie wiem sam Skoro człowieka z lustra wody znam W witrynę patrzę, w oczy spoglądam Czy to jest on? Czy ja tak wyglądam? Chciałeś być ojcem, czy tylko raczej? Dziś o tym wiesz, że mogło być inaczej [Verse 2] Na tarczy trzynasta, ojciec po imprezie śpi Obok leży dzieciak, kołdra cała w krwi Nóż na podłodze, ręka owinięta w pościel Czterolatek miał śniadanie zrobić, bo tak prościej Gdy leciała z żył krew, sączył [?] Głód już nie doskwierał, strach go zabił w dużej mierze Matka wraca o piętnastej, więc już bardzo blisko Zabierze go stąd, słuchaj, to jeszcze nie wszystko Tym razem ten sam nóż, ku cierpieniu matce Ostrze przy jej szyi, jego kolano na klatce Klatka schodowa, ucieczka, drewniaki Może życie uratował właśnie w sposób taki Gdy został złapany, nie zostały żadne znaki Szczęście w nieszczęściu, był odp**ny na siniaki Wieczorne ucieczki, noce u swych dziadków Łzy i awantury, ilu takich czterolatków? Wieczna gonitwa, mieszkanie pustoszało Szło za pół litra co się tylko dało Stary zlewozmywak, meble, biżuteria Nie było to raz, tych poczynań cała seria Miłość z jego strony, przytulanie, wspólne święta Tego tam nie było, takie rzeczy się pamięta Tylko sam stres i brzucha bóle Myślał, może lepiej, gdyby nie było Cię w ogóle [Refren: Ostry, Kasia Moś] Widzę Twoją twarz w moim odbiciu na wodzie Krople spływają znów po mojej brodzie Kim jesteś powiedz, bo nie wiem sam Skoro człowieka z lustra wody znam W witrynę patrzę, w oczy spoglądam Czy to jest on? Czy ja tak wyglądam? Chciałeś być ojcem, czy tylko raczej? Dziś o tym wiesz, że mogło być inaczej