[Zwrotka 1: Oskar] Zwizualizuj sobie obrazy, zdjęcia z minionych lat twarzy Ilu ich było, a ilu ich marzy by inni mogli tu być? Zwizualizuj jak mali jesteśmy, a o tym zapominamy I potem przychodzi ta chwila gdy zjawia się żal i wstyd... [Zwrotka 2: Oskar] Człowiek zapomina, że życie jest kruche jak podgrzany haszysz Znikasz, czas kreśli nowy akapit, nic nie znaczysz Boję się rozmowy, gdy odszedł najtwardszy Został piach, chcę wierzyć w raj, choć pewnie to wymysł fantazji Wczoraj ściskałem dłoń, patrzę na SMS-a Wspólne chwile przelatują płasko, płaski wykres jest serca To takie przykre... sięgam jak najgłębiej Reakcje innych są histeryczne Nie chcę się żalić, ból jest subiektywny Dla cierpiących bardziej modlitwy, by czas przykrył pudrem blizny Pamięci nie przykryje nigdy Zawsze będziesz żył, zawsze będziesz istniał Zawsze będzie bliska mi obecność najlepszego jakich znam Dużo pięknych chwil, próbuję nimi ubrać nagi żal 8-0 w nieskończoność, słońce wzejdzie jeszcze Spali te myśli, które nie chcą spłonąć [Zwrotka 3: Oskar] Wzmaga się ból, gdy puszczają pseudolekarstwa Stres wzmaga się gdy puszczają, bo garstka Jest w tym dobrego, tylko parskam: „Precz, chcę przetrzeźwieć” Zmęczony przez przebieg i butle, którą dał ekspedient Brak specyfiku, który chciałbym łyknąć, wiem bo miałem styczność Naprawdę to lek jest trucizną Spójrz w oczy płytkie Żmija kitra sztylet, gdy dłonie wznosi w modlitwie A gdy znikniesz zapalą ci latarnię Brak czasu powiedzieć „jak leci?”, ale na pogrzeb przyjdą solidarnie Jakby cię to jakkolwiek obchodziło, sam tak robię Minął mnie już kalejdoskop imion, śmierć drzemie Jesteśmy tylko myśli zlepkiem A każdy życiodajny wdech odsłania dla nas ziemię Radzili mi gdzie szukać, jakby w nieznanym dialekcie Dziś wiem, nie chciałem słuchać, utopiony we własnym intelekcie