O.S.T.R. - Żywy lub martwy lyrics

Published

0 280 0

O.S.T.R. - Żywy lub martwy lyrics

(x2) -Ty, to jakby coś, to wiesz gdzie Cię można łapać? -Najlepiej to za ucho -Czego Ty pękasz? -Po co się pytasz? -Wiesz, bo mam coś na oku -Tak? Idź do okulisty Dzwonię po zioma, już wiem jakie to miejsce Muszę się schować, jest na razie bezpiecznie Czas pokaże co będzie, daj mi 30 minut A w tyle się przemieszczę z Anglii na Teofilów Nie kombinuj - to nie Wielka Brytania Jak na razie tylko cmentarz, smutnej pętla i zakład Ktoś tu kabzy się nakradł, sądząc po inwestycjach Tylko oczy te same co błądzą po budynkach Wszystko się zmienia choć w naszym położeniu Bywa tak, że zmiany są tu bez znaczenia Oddech zamiera, pycha zjada nam mózg To przez ten wirus i powietrze, bo w nim sadza i gruz Tak osiada w nas kurz, nie dając myśleć rozważnie Dlatego muszę bać się zanim zniknę na zawsze Może wyślesz mi paczkę? Kierunek Brazylia Wizerunek religia, a biednych ziom traktują tam gorzej od bydła Złość wciąż narasta Najchętniej to bym zasnął by nie ruszając się z miasta Faktów namiastka, grubej rangi śmiem twierdzić Od wczoraj to szukają mnie dwa gangi i mendy (x2) Jeśli dla ludzi warty jesteś żywy lub martwy Zanim uwierzysz w gwiazdy, los się nad nimi pastwił Jak najdalej od strat by złota ludziom dostarczyć Jak najdalej od prawdy, jak nie kupią to brać ich Co dałbym by być inny, już w domu miałem piekło Jedno to kradzieże, nie chciałem być mordercą Moje życie jest klęską, większość wymażę z pamięci Tobie gorączkę złota los wykaże po rtęci W pełnym wymiarze, wierz mi, nie chcę powtórki zdarzeń Tego unikaj jak ognia czy od kurwy zakażeń Chcesz być w dżungli tej panem? Brawo za aspiracje Debilu, Twój cel to żyć ze sławą, bo kradniesz? Na swoje ręce patrzę, zbyt wiele na nich krwi Przez typów w garniturach, ja wiem to dla nich cyrk Łatwo kpić jak się nie jest samemu w tym gównie Przed plazmą to głowa od problemów nie puchnie Ty nic nie mów, pokrótce Ci wyjaśnię ten wątek Nie ma co głupoty zwalać zawsze na klątwę Lepiej błaźnie stul mordę, sumienie podpowiada Z każdą sekundą rośnie przez ciśnienie bałagan Mam się w terenie skradać? No gdzie ten ziom z autem? Ty kurwa gdzie jesteś? Ziom jestem w trakcie Jak będziesz bliżej brat, ten, nie pierdol, masz namiar Czekam już tyle czasu a psy węszą po bramach (Ty kurwa, że już nie mogę teraz, a je dawaj, ej Nie, nie, nie, nie, nie mogę teraz, dawaj zadzwoń później, pozdro) Tak można liczyć na pomoc ziomek, wierz mi Kiedyś zwrócą się do mnie, wtedy Boże strzeż ich Tu zbyt tłoczno na jezdni, przeczekam lipę Mam płytę, papiery i na powiekach życie Od zwycięstw po dno, niech to sumienie zaśnie Pozwól zapomnieć wszystkie płomienie w walce W terenie zawsze ucieczka to ryzyko Bo czas tu doradcą dla ludzi incognito (x2) Jeśli dla ludzi warty jesteś żywy lub martwy Zanim uwierzysz w gwiazdy, los się nad nimi pastwił Jak najdalej od strat by złota ludziom dostarczyć Jak najdalej od prawdy, jak nie kupią to brać ich (Wystawiony do wiatru Nikodem R. zaczyna popełniać błędy, nie odwracając się za siebie rozpoczyna pieszą ucieczkę, nie zdając sobie sprawy z konsekwencji tej decyzji, będą miały one bowiem wpływ na późniejszy tok zdarzeń, wiadomość o ucieczce podejrzanego już dawno obiegła wszystkie służby porządkowe, a w poszukiwania zbiega zaangażowane już było całe miasto, jedyne co zostało Nikodemowi to nie odwracaj się, zbyt daleko to zaszło)