O.S.T.R. - Rachunek sumienia lyrics

Published

0 539 0

O.S.T.R. - Rachunek sumienia lyrics

A czym jest czas przy tym, Z czym przyszło się zmagać Jestem kiepski lecz sam siebie wyrażam Gdy los się znów odgraża Spójrz na ludzi Ślad po nich łatwo zgubić A błędów nie da się wykupić proste Gdy przed każdym posunięciem robisz odstęp Nie twierdze że dorosłem Do decyzji by gadać za innych Bo to wymaga precyzji w większym stopniu A nie brakuje tych co reagują na świat jak po opium Widzisz gościu ten kraj na ogranych patentach Słyszysz ciche westchnienia po niespłaconych alimentach Tak przeznaczenie beszta w kręgach niższych Chciałbym od drzwi od raju znaleźć wytrych Rozpatrywać los swój w czasie przyszłym Nie z dnia na dzień Lecz wielu jest takich co ode mnie pragną tego bardziej Przegranych wszędzie znajdziesz Bo to zwycięzców hektar Marzen by tak jak oni mieszkać w toku zdarzeń Sens ich spełniać bez ryzyka Tym samym powietrzem oddychać Za wysoko by unieść zmęczone życiem oko Zerknąć na świat w którym jedyny problem to bogactwa Też mam tak że tracę chcęci Gdy los pędzi w stylu extrim By dystans zwiększyć Zero łaski, zero wzruszeń Ja sam w tym znów się uczę Uciec by uniknąć wykluczeń nie da się Czarno na białym co jeszcze Przed przedsmak że mogę przegrać Widzę rozpacz od tak w ludzkich dolegliwościach Kontrast miedzy bogactwem a brakiem doznań Miłości nie da się rozpoznać patrząc w taflę W której odbiciu wszystko wygląda na łatwe... Zdejmij różowe okulary Dziesięć lat oczekiwań Nie chce do końca życia Twarzy w rękach skrywać Wiesz jak to się nazywa Ja wiem to moja cecha Muszę narzekać jak widzę co mi ucieka Kiedyś znajomy, dziś garniak, neseser, Hugo Boss sweter Zero gadki jemu jest lepiej niż nam dziś Więc czemu ma się zniżać do gościa z ławki Niegdyś w oparach gandzi, teraz zapomnij Dla jednych gruby szmal dla drugich komornik A ja w tym trwam by w przyszłości nie być bezdomnym Pcham swój bagaż, wyrażam siebie w tekstach wzrok wryty w szybę Dupskiem przykuty do krzesła Czuje jak los mnie skreśla z listy tych zajebistych Dla których życie to piknik w klimatach fikcji niedostępnej Dla tych co biegną nierównym tempem Serce boli, co jest sam powinieneś wiedzieć W miejscu ciężko usiedzieć biegając za jutrem Tylko nabijam przebieg potęgując zmęczenie Wszak jestem młody moim jedynym pragnieniem są wygody Lecz schody prowadzone do nich zbyt kręte By na raz przejść je Pytasz co jeszcze? po co? Masz oczy patrz jak ludzie nie wiedzą co począć Tonąc w konfliktach Niszczy ich system czy własna ambicja Jedno jest pewne szlag nas wszystkich w jednym miejscu przetnie Nie pytaj o miejsce bo na pewno wiesz gdzie...