NmCmal - Pośród sztucznych implantów lyrics

Published

0 129 0

NmCmal - Pośród sztucznych implantów lyrics

Czasem czuję się samotnie pośród sztucznych implantów Mam na koncie kilka błędów, dużo wypalonych blantów Ludzie nie akceptują jakoś tej mojej postawy Wolą przemilczeć temat, wcisnąć sobie banały Nie wierzę własnym oczom, czasem pytam co jest? Dla niektórych śmierć kogoś to jest tutaj fenomen No nie mogę, ja nie wierzę, ja nie wierzę w to co widzę Po prostu otoczenie uczy mnie być sukinsynem Ludzie są nieprawdziwi, ciągle kłamią prosto w twarz A to nigdy się nie zmieni, człowiek wilkiem cały czas Uczę się na błędach, nie tylko na swoich I oni tak jak ja, moja banda, moje ziomy Nie wiem jak dla ciebie, dla nas serce się liczy A zrobić coś od serca, to nie jest żaden wyczyn Szkoda o tym gadać, Polska to dom wariatów Czasem czuje się samotnie pośród sztucznych implantów Czasem czuje się samotnie pośród sztucznych implantów Mam na koncie kilka błędów, znam kilka życiowych kantów Jestem ślepy jak inni, życie o rap ocieram Czasem padam na twarz i znów zaczynam od zera Czasem czuje się samotnie pośród sztucznych implantów Mam na koncie kilka błędów, nad nami wisi fatum Popatrz w moje oczy i proszę opowiedz co widzisz Może zaraz się okaże, że to samo nas brzydzi Jakoś z natury skreślam z góry takich ludzi Którzy rączek nie chcą brudzić, uważają, że są duzi Weź zatrzymaj się na chwilę i popatrz na nich teraz Są obok ciebie w końcu, powiedz jak blisko są zera Pośród sztucznych implantów czytaj ślepych jednostek Dwulicowość jest chorobą, to nie jest taki proste Więc walczę do końca niczym ostatni samuraj Nie opowiem jak umierał, opowiem jak żył tutaj One kiedyś pastelowe, dziś plastik na ich twarzach Burdel szarych realiów w tych nienormalnych czasach Szkoda o tym gadać, Polska to dom wariatów Czasem czuje się samotnie pośród sztucznych implantów Czasem czuje się samotnie pośród sztucznych implantów Mam na koncie kilka błędów, trochę rapowych kawałków Nadal patrzę w niebo, te gwiazdy mogą nie istnieć Jednak budzą tą nadzieje, a nadzieja budzi iskrę Wiesz, nie muszę oczekiwać, ale gdzieś głęboko wierzę Że przynajmniej mały cel ma, to co piszę na papierze Wokół mnie jak roboty, ludzie zagapieni w kościół Gdyby Bóg nas wyprostował, pewnie powiedziałby z mostu Że, trza dystansu, bo bez dystansu lipa Gdy człowiek wierzy w coś, bo coś tam se wyczytał Obok są ludzie, co ogólnie gówno wiedzą Symboliczny biały gołąb, a tak naprawdę cię śledzą Czy to dzień bez happy end-u, czy luksusowy melanż Nie popadam na laurach, nowy rozdział otwieram Szkoda o tym gadać, Polska to dom wariatów Więc czuje się samotnie wśród takich jak ja polaków