Neile - Rum & Cola lyrics

Published

0 159 0

Neile - Rum & Cola lyrics

[Zwrotka 1] Zrobiłem sobie kanapki, wskoczyłem w klapki, smażę gibona Jest wielki, daj mi pięć minut, a ta małpa skona Nie będę stał tak jak ona, skaczę po kanałach, zjadam banana Ananas, guanabana, kumkwat, persymona, salak od rana Dziś miałem w planach jeszcze dance floor, ale palę jana Po tej małpie mi ciężko, co tu się odpierdala? Walenie młotkiem nie działa, nic nie działa, teraz się nie dogadamy Rum z colą, chuj z tobą - dziś taki slogan mamy Nie wiemy o co chodzi i czy jesteśmy sobą Idziemy za muzyką jakbyśmy szli za modą Panie akustyku trochę więcej basu by nam się tutaj z deka przydało Zróbcie mi tutaj miejsca z deka, parkiet - tańczę break'a jak pająk Wszyscy jak na backup czekają czy jest niedobrze [?] O mój boże! A ja stoję zrobiony i trzymam w ręku drink z papają O mój boże! To nie mój drink, to chyba tej niuni, która stała obok Jej chłopak chce mnie skończyć jak rum z colą, a chuj z tobą [Refren] Rum z colą, chuj z tobą x3 (Ne-nenenene) Rum z colą, chuj z tobą x3 To kolejny, najgorszy refren [Zwrotka 2] Nie wiem kto by miał do tego jeszcze się dograć To jest bardziej chore niż można Oczy jak kobra [?] Stworzyłem kokainę, teraz mam jakby nie na pokaz minę Mówisz - jestem chujowy, ale chociaż płynę Jak jesteś lepszy to pokaż siłę Chce żebyś otarł się o winę Bez mrugnięcia oka wchodzisz na minę Bomby na blokach robię Hiroszimę Wszystko na mojej głowie mam gilotynę Mam pieprzone afro, choć nie jestem Afroamerykaninem Biały jak śnieg, może trochę zanadto, wypluwa słowa no i przełyka ślinę Chore sk**sy, harde jak dąb Bartek to flow hunter Na tropie bestii, nie wiem skąd mam te Chore sk**sy, powtarzam to jak mantrę To nie bragga, to afirmacja Tak się składa jak animacja W mojej głowie hologramy Opętany przez tracki; libacja To nie ja, to moje tu alter ego jestem przecięty na pół jak arbuz Yin i yang - trochę tego, trochę tego zawsze znajdzie się coś w zanadrzu Mam coś w zanadrzu, dla niektórych to może wydać się dziwne Czekaj mam pomysł - zastawię pułapki na los, bo płata nam figle Nie pytaj dlaczego latam tak dziwnie Pod moją skórą kryje się Reptilianin Wymieniam skórki, zmieniam flow to technologia, która nie zna granic Ciągły dynamizm, uczę się szybko jak noworodek Twoja brzoskwinia, banan na twarzy - lubię jak wszystko jest owocowe Kiedy obok przechodzę łysy jest w pełni czeka na tylko jeden znak Zanim raperzy dojdą do tego poziomu minie jakieś, nie wiem, siedem lat? Jebię świat, mam nieślubne dziecko Nie wiem jak zbiera się we mnie ta wściekłość Nie ma lekko, ta muzyka to piekło Mów mi tate, odpalam fajkę [Refren] [Zwrotka 3] To słowo jest tylko słowem wstępu Choć, marny raperku, to jest twój koniec Zabiję cię przy użyciu takich instrumentów jak motorowa piła i dłonie To jest tak złożone, postaw na mnie swój dorobek Plują na mnie smoki, to jest biznes Ale w ten biznes z nimi nie wchodzę Płyną rekiny, ale w jedną stronę Czasem jest dobrze cofnąć się na moment Mam oczy wokół głowy, wzrok w systemie obrotowym Cały blok już zna to na pamięć Jeśli nie to zgra to na pamięć To nie bragga, to afirmacja O mój boże, amen On po raz kolejny mówi o tym samym Ale o czym on mówi, pierdoli bez sensu Skurwiel jeszcze robi to w taki sposób, że moje teksty lądują do kredensu To takie anty-radiowe, to nie przejdzie, nikt się nie zajara Za mało SWAG'owe, widzę lampka jeszcze się nie zapala [Refren]