[Verse 1: Aem] Nie wiem, co się ostatnio ze mną dzieje Zepsucie rośnie, a zadowolenie mi maleje I nie wiele mi trzeba, żebym się zapadł w tę przepaść Chciałbym być znowu, jak dzieciak Znieczulacze, nie zastąpią lekarstw Jak dzieciak mam cechy, z których nie jestem dumny Jestem inteligentny, mimo to bezrozumny Nie raz popełniam błędy i nie uczę się na nich Jest kolejny i następny. Ranię, choć nie chcę ranić Nie specjalnie. I choć emocjonalnie jestem twardziel To karma wraca i dobija sto tysięcy razy bardziej To starcie przegrałem już na starcie. Wiem to, ziom Musze walczyć. Podnieść szpadę. Dawać radę. Trzymać poziom [Verse 2: T.O.M.S] Przegrywasz starcie na starcie, mówisz otwarcie, że stać cie A tak naprawdę na farcie łapiesz poparcie i grać chcesz Dalej w tę grę, jakbyś miał w ogóle jakieś szanse Nie poddajesz się? - słusznie. Chuj z ludźmi. Graj z dystansem, bo ja… Widzisz, ja też mam podobny problem Jestem mizantropem, ale nudzę się samotnie Ekstrawertyzm, w obcych klimatach totalnie Bywał ważniejszy od bliskich, bo ich już znałem. To tak jest że szukasz nowych, żeby pomóc sobie, raniąc pozostałych Ten jest płowy, ta przeciw tobie... Nowe mi się nie podobały Teraz co? Taki cwaniak, a zostałem już sam dla siebie Co było dobre straciłem na dobre. Przynajmniej takie mam wrażenie... [Verse 3: Aem] Przegrywasz starcie na starcie i wprawdzie im bardziej Toms, znam cie, tym bardziej kładę słuszność w fakcie że może jesteśmy obaj zepsuci, jak żarcie po terminie To co do ludzi, ja ich lubię, za darmową satyrę, choć za chwilę Satyra się robi zbyt wkurwiająca Kiedy widzę te gówniary zakochane w innych brzdącach Lub co gorsze w starych chujach i w ich pieniądzach Na karcie. To na Mars gdzieś bym wyjebał te pańcie, co W gardziel się wziąć godzą, dopiero wtedy Gdy ich pedofile udają samolot po to, by wjechać im w przełyk Tacy przegrali w moich oczach, bowiem ja, co do kobiet Jestem cham i broję, to chociaż mam jeszcze drugą stronę… [Verse 4: T.O.M.S] Przegrywam starcie na starcie, choć tak walczyłem zażarcie Lecz tak uparcie chcą babrać się w obłudzie, w tym kłamstwie Chciałbym zabrać cie do miejsca wolnego od tego chłamu Daleko od domu. Ale uczę się z tym żyć pomału Życie - bardziej już tren niż fraszka Ale nadal poezja, więc warto się w tym babrać, tak myślę Trzymaj fason choćby na największym kacu Świat jest nasz, jak Nas, więc nie może zabraknąć nas tu, wiesz?