Wracam znów do chwil, w których wszystko było proste Niby tak niewiele, a wciąż takie to istotne Niby tak niedawno, zdaje się jakby wczoraj Coś na nas padło i robi bagno w głowach Się dostosować ty musisz zaraz Czeka cię marazm, spróbuj odnaleźć w tym siebie Choć się postaraj, nie musisz parać w tym się To przecież oczywiste, powiedzą nara ci Gdy zwycięży system, bo misję ma tu ten, kto krzyżuje szyki A wyjdzie ci to na złe, gdy zostaniesz przy tym Bo przyjdzie tu taki dzień, gdy przejrzą na oczy I zniknie ich złoty sen, będą mieli dosyć A głosy za ściany znów proszone o ciszę Leżę schowany w sobie tak, że wcale ich nie słyszę Wiszę na telefonie, pot wilży mi dłonie A wokół tylko śmiech, który wróży mój koniec Wciąż... Chłoną syf, czysty pic, w głowach bagna W których tapla się naga prawda Zastyga jak magma empatia w nich Chcieliby ci coś zabrać, ale ty nie daj im nic Kilka słów na białej kartce rozjaśnia mętlik Wiem już, czego szukam, wiem, kto da mi to od ręki Pokłady energii mam głęboko w sobie Od lat to robię, to, co jest we mnie, wypuszczam w obieg Taniec na linie, człowiek, jak na krawędzi, balans Wciąż wiele niewiadomych, wszystko dzieje się tu naraz Nie wystarczy starać się, bo czasem to za mało A mówią, swoją drogą idź, co by się nie działo Szczegół tworzy całość, kreuje punkt widzenia Tak wiele się tu zmienia, naucz się chwilę doceniać Nie chodzi o emblemat ani o tani prestiż Ten rap obala schemat, który mówi, kto jest lepszy Tu ostatni będzie pierwszym, jeśli ma łeb na karku Przy odrobinie szczęścia i łaskawości zegarków Codzienność jest jak parkour, usiana przeszkodami Gubimy się czasami, gdy nie wyznaczamy granic Chłoną syf, czysty pic, w głowach bagna W których tapla się naga prawda Zastyga jak magma empatia w nich Chcieliby ci coś zabrać, ale ty nie daj im nic Szukam zaczepienia punktu w krainie dźwięku Mikrofon trzymam w ręku, stoję na scenie, nie czuję lęku Świat pełen fajerwerków, aż nie do wiary czasem Skupienia szukam w ciszy, by odrodzić się z hałasem W zamazanych krajobrazach nie widać nic Skupiam się na obrazach, które mówią mi, gdzie iść Dziś nie wystarczy być tu, bo to wciąż za mało W świecie blasku i blichtru, co budzi żałość Skąd ta dziwna naleciałość, nie pyta nikt Śmieją się twarze z kolorowych czasopism Widzisz, czy może nie chcesz dostrzec, słowo, co tnie jak ostrze Jesteśmy tacy sami, każdy chce się tu czuć dobrze Mówią, postępuj mądrze, pytanie, co to znaczy Jest wiele spraw, których nie umiemy wytłumaczyć Ryba połknęła haczyk, już świata nie zobaczy Takie reguły gry, w której sam nic nie znaczy