Nocne kino dozwolone od lat osiemnastu, czarna noc, białe wino, a tak dla kontrastu, alkohol jak koc rozgrzewa nas tu, o, chodź, z nami chodź, od toastu do toastu. Terroryzujemy przełyki jak IRA ulice Belfastu, prom do portu dobija, napierdolonych dwunastu. Mija chwila jadowita jak żmija, zwierzyna w potrzasku, tequilla zabija. Oho, no cóż, umrzemy młodo, ulice Koszalina będą tęsknić za tobą, Mroku, zapłacisz słono, dostaniesz amoku, a wiadomo, ty od kilku lat spadasz z dachu bloku. Oho, oho, szykuj się do lotu, za dużo no wiadomo czego, za mało soku. Oho, nie jestem różą, tak szybko nie zwiędnę, chłopaki z bloku mają chore fanaberie. Mroku poczynił pierwsze kroki na koszalińskiej scenie w 1997 roku, kiedy budzący u hiphopowców ambiwalentne uczucia Yaro wydawał swoją „Jazzdę”. Tworzył solowo, jako członek zespołu 2osoby i frontman kolektywu BlaBla, z którym w 2005 roku oficjalnie debiutował. Ci, którzy zaczęli go obserwować później, mogą kojarzyć go z lirycznie wysublimowanym, niejednokrotnie napędzanym konceptami rapem z pogranicza poezji, ale „Umrzemy młodo”, najmocniejszy punkt dystrybuowanego niezależnie „Od sceny i sceny” i jedna z ozdób dołączanego do „Ślizgu” pierwszego „Nielegalnego mixtape'u SLG”, to trochę inna bajka. Kto wie, czy nie lepiej przystająca do charakternego, brudnego głosu. Słuchacz dostał pijacką opowieść, często uciekającą od dosłowności i to w sposób, w jaki udało się to dotąd tylko w „Rozmowie z cutem” Łony. Z jednej strony pokazuje warsztat MC – flow wpływa między perkusje, strzępki instrumentów dętych, klawisze i żywy kontrabas, rymy są atrakcyjnie przeplecione, a aluzje poczynione m.in. do JedenSiedem, PWRD czy Wzgórza Ya-Pa-3 znamionują kunszt. Z drugiej strony odrealnienie całości i dobór porównań sugeruje, że po tym artyście przyjdzie się spodziewać rzeczy bardziej ambitnych (choć już nie tak efektownych). [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]