Młody GOH - Dajcie mi spokój lyrics

Published

0 49 0

Młody GOH - Dajcie mi spokój lyrics

[Verse 1: Młody Goh] Za długo kiedyś byłem w swych działaniach pobłażliwy Dlatego, że profil mej osoby jest wrażliwy Toksyczne otoczenie uwierz to najgorsza rzecz Nie pozwól się rozrosnąć, urżnij szybko Hydrze łeb Nie będe dalej cierpiał, spale niepowodzeń roździał Bo na tych stronach księgi, zalęgła się głupota Ludzi, którzy chcieli by nad Tobą skrajnie dominować Szantarzu stosować, nie moge oddychać... Gdy myslę o momentach kiedy pozostałem z problemami Sam, zdychając, mentalnie i powoli W milczących czterech ścianach, depresja, czarny humor Topiony w tanich pianach, zawiodłem się na ludziach Ponieważ cicho kłamią, sam jestem hipokrytą Gdy zazdrości sidła mamią Dajcie mi wszyscy święty spokój... bo nie ręcze za siebie... Dajcie mi wszyscy wkońcu święty spokój, bo nie ręcze za siebie... [Verse 2: Nawrot NwT] Nie mam czym oddychać brat Bo mnie ciągle goni świat Sam... jak palec... Obracam się w histerii Prosze daj mi chociaż tlenu dawkę Może być przez strzykawkę Lub butle lub puszke, od ust do ust Robie tobie kurz, ej Zetre go wiesz później Troche w myślach bluźnie Zrobi się tu luźniej Złapie czysty... wdech Coś sie dzieje, coś sie stało, coś za mało O2 gdzieś ulciało, a ty? Gdzie jesteś? gdzie będziesz? Gdzie zniknie twe serce? Rośnie oczekiwanie I tajemnica jak starożytni kosmici Pustego znicza zapale na pustej pustyni Zrobie sobie teraz w głowie mętlik jak w halloween w dynii I troche tego dość już, nic już nie wiem... Dajcie mi wszyscy święty spokój... bo nie ręcze za siebie... Dajcie mi wszyscy wkońcu święty spokój... bo nie ręcze za siebie... [Verse 3: Gucia] Kojarzę fakty, choć umysł robił nie jedne żarty Nienażarty potwór mojej własnej wyobraźni Brak jaźni, sprawdź ich, kto się przed kim błaźni Gardź nim, potem przypomnij sobie co dał ci (za nich) Mam dość i nie chcę mi się Nawet milczeć Słynę z ciętego języka, kły mam nieco wilcze Nie podchodź, przepraszaj stokroć, mam dość bo Co noc, zmagam się ze swoją świadomością I nie obojętne mi są przekleństwa całego świata I nie odpręży mnie czasem wypalenie bata (hahahaha) Może gdybym mogła powiedzieć ci więcej Nie męcz mnie, dość mam brania udziału w tej grze Gdzie czasem zaciskam pętle, uciekam prędzej Męczę się częściej, a i tak trzymasz moją rękę I to jest piękne, przecież dość mam tego Ze istnieje jeszcze coś takiego jak powietrze (jak powietrze) [Verse 4: Epitet] Dajcie mi kurwa spokój nienawidze chaosu Natloku wokół samych kotów i filozofów Słysząc z bloku, gdzieś z boku, że znowu Nie mam czasu bo znowu wole po kryjomu żyć Nie chce mieć nic, i nie chce mieć nikogo W uszach zagłusza bit cały ten pęd do tronu Zostaje w domu,nie chce sie nikomu zwierzać Nieprawdopodobnie modnie dziś zamiast życ jest sie wieszać To nie dla mnie garne stale sie absurdalnie By panczlajnem zgrabnie ciąć bit jakbym miał Husqvarne To mój spokój dajcie mi go Bo to sto słów głosów wśród chaosu ciosów lek na zło Jestem egoistą, egocentrykiem, jestem sceptykiem przez życie Wciąż płyne, ruszam publikę i to mi styknie bo łapie chwilę Sięgam po skile i zarzyle z tą muzyką rosne w siłę Jestem Kiler, nie Siara, shut up, sie gra rap się ma brat Mam ten stan, kiedy gram mam plan (to przeznaczenie) Spokój daj, ukojenie, myśli mam, zjednoczenie Jestem sam, mam natchnienie, rap moim ukojeniem (lśnieniem) [Outro] Dajcie mi wszyscy wkońcu święty spokój... bo nie ręcze za siebie...