Mirosław Czyżykiewicz - Tańcz - Parlando lyrics

Published

0 210 0

Mirosław Czyżykiewicz - Tańcz - Parlando lyrics

Konsekwencje mojego trybu życia - gdzie są dzisiaj Luba Cindy Agniecha (takie imiona przybierały) i więcej nie wiedziałem nic, no - istny kicz. Witch była wśród nich najlepsza, jak w powieściach, do niej wracałem najczęściej - co za szczęście, bezpieczna miłość z panienką zawsze gotową pod ręką: po prostu płacisz i masz w wykwintnym rynsztunku, w najlepszym gatunku pośladki, piersi, twarz - tańcz! Mijały sobie kiedyś błogie dni, sobota za sobotą wciąż nie wiedziałeś czyją jest robotą strach przed kobietami i pieniędzmi twój podręcznik zawsze gotową miał odpowiedź - cóż słowo, słowa tak jak nic potrafią stać się tortury kaligrafią; na szczęście inni martwią się już o to, a twoją cnotą jest niemiłosiernie męski blask - tańcz! Czasem do ciebie piszę listy, choć ty na sposób oczywisty wyrosłaś z tego, co już było - miłość nietrwała jest, jak mawiał jeden z tych, co skradł twe ciało wtedy, gdy byłaś jeszcze małą dziewczynką z zapałkami, gotową oddać się za Chanel 5 czy coś z tych rzeczy, słusznie zaprzeczysz mnie dziś niezmiernie cieszy fakt, że wciąż odmawiasz nam spotkania, że się tak wzbraniasz, uznania jestem pełen dla ciebie (zresztą sam już nie wiem), cóż, w doli swej nie jestem sam - tańcz! Nieraz bezczynnie w parku siedzę, staram się sobie odpowiedzieć jakie motywy miałeś, Jezu, żeby tak skończyć, wszak w pacierzu owoc żywota pochwalony; chociaż bez żony, dzieci, trwałych środków (trudno powołać się na przodków) żyłeś, wyrzec się ciała, na śmierć skazać w konszachcie z Ojcem swoim, (Boże?) to przecież gorzej być nie może po takiej pięknej życia drodze. Tak się ustala każdą skalę, ludzkie cierpienie zna swą miarę, w tym sensie, mój ty słodki Jezu, w Twoim imieniu po plemieniu „jakimś tam" nie został dziś najmniejszy ślad - tańcz! Pieniążki, pieniążki z rączki do rączki, z banku na czek. A niech to! pieniądz, to dopiero temat, nawet sam Mesjasz był na sprzedaż, poemat również wyjdzie niezły przy potencjale odpowiednim zer po przecinku, kilka odcinków o tym jak w krąg triumfuje bzdet i gadżet; genialny to jest wynalazek, jednoczy wszystkich w znojnym trudzie, wszędzie gdzie pieniądz, tam i ludzie, a ci co w bankach mają tłok, wzrok mogą przykuć bez obawy do każdej rzeczy, albo nawet w oczy bliźniego zajrzeć mimochodem jakby w istocie swej banknotem był i niczym więcej - panowie, szybciej, ruszać się, w kolejce na wolny etat, czyste ręce, sąd też wydatki ma i kat - tańcz! Zżyma się często (też mi męstwo) jeden z drugim na tę epokę, powiedzcie jak jej dosyć można mieć, gdzie spojrzeć krew i klęski żywiołowe (ciekawe co dziś, klecho, powiesz) i wszędzie śmierć zagląda w oczy, no żeby tak psioczyć, tak wybrzydzać, to przecież wszystko palce lizać, zwłaszcza wieczorem przed telewizorem. Na wytartych schodach, pod niebem starym jak słońce stoję - popołudnie gorące pulsuje; tak się zaczyna każda misja, znaleźć człowieka, swoją przystań, urządzić po swojemu fragment świata, zbratać się z nim (tak czyń) i nie żałować słowa dobrego, mądrego słowa, po drogach wędrować, zrobić co tylko się da, aż się dopełni czas. Tańcz!