Mirosław Czyżykiewicz - Tunel lyrics

Published

0 178 0

Mirosław Czyżykiewicz - Tunel lyrics

Pytają mnie - co czułem, kiedy prawie, prawie Już bym się na niebieskiej przeciągał murawie Lub, biorąc pod uwagę wariant mniej wesoły - Zażywałbym kąpieli w kotle pełnym smoły; Więc - na początku jeszcze istniała szczelina, Przez którą stół widziałem, chleb i szklankę wina, Słyszałem, że papuga skrzeczy, że pies skomli, Choć nie miałem pojęcia - do mnie to, czy - po mnie? To odchodzenie - leżąc i pomimo chcenia Ze strefy światła w strefę bezbarwnego cienia, Choć całkiem bezbolesne, nie było przyjemne, Bo się działo - nie ze mną, a jedynie - we mnie, Jakbym w siebie zaglądał i dostawał mdłości Od widoku przepastnej, pustej wysokości. Pomyślałem: to pewnie ten tunel świetlisty, Którym dojdę - gdzie dojdę - na byt wiekuisty, Niemałą czując ulgę, że to wreszcie koniec, Gdzie zapewne się dowiem - co po tamtej stronie... Tyle że świetlistości tam nie było wcale; Już raczej brudny opar, jak w miejskim kan*le, Już raczej nie budząca zaufania cisza, Fałszywa, jaką każdy oszukany słyszał, Wiedząc, że wyrok zapadł, ale w stryczka cieniu Nieświadomy do końca... że jest w zawieszeniu! Nie mogąc tedy stwierdzić, czym w piekle, czym w niebie - Dosłownie i w przenośni - doszedłem do siebie. Pojąłem - w psa skomleniu i papugi wrzasku - Że tylko tutaj szukać mi mroków i blasków, Że tutaj, z perspektywy szklanki wina, chleba Można bać się otchłani i tęsknić do nieba, Tutaj wszystko, co piękne, wszystko, co straszliwe, Bo żyje - przeżywane przez wszystko, co - żywe...