Matheo - II. Nie będziesz brał imienia Pana Boga swego nadaremnie lyrics

Published

0 84 0

Matheo - II. Nie będziesz brał imienia Pana Boga swego nadaremnie lyrics

[Intro: Waldemar Kasta] Drugie. Nie będziesz brał imienia Pana Boga swego nadaremnie [Hook] Nadaremnie nie mów słów, to nie dobrze jest Na ulicy to Twój ból, to dobrze sam wiesz Na to tylko czeka wróg i w ogóle to grzech Nie dać satysfakcji mu żebyś zdechł Sam wiem, że to trudne jest tu, sam ciągle w to gram Gdyby to nie miało sensu runąłby boski plan Nie natchnąłby piosenką Niebieski Pan I nie stworzyłbym tych wersów na bank [Verse 1] Wziął se na garba półtora k oszczanej rzeżuchy W norę zatargał, słuchawka i pierwsze ruchy Dwa oczka z tego [?] z kolegą leci do puchy Dla zioma naszego, co przestrzega ósmego Sam dobrze wiesz dlaczego, z resztą to pomiń Nie ma problemu żadnego, wszystko się zrobi Zatem do broni i wbija się w akcję Będzie dobrobyt tylko dalej pchnie paczkę Niech się już zacznie, niech hajs już spływa Lecz chłop tylko zatrzęś ten hajs odsyła Z rychtunku zima, z wizerunku zima Paskudny klimat, kto wysyłkę wstrzymał? I się zaczyna, że typ nie dotrzymał Że syf nadaremnie nic kupy się nie trzyma Jaka przyczyna? kłapie ryjem jak maszyna Prosta rozkmina, w pudle czeka chłopaczyna [Hook] Nadaremnie nie mów słów, to nie dobrze jest Na ulicy to Twój ból, to dobrze sam wiesz Na to tylko czeka wróg i w ogóle to grzech Nie dać satysfakcji mu żebyś zdechł Sam wiem, że to trudne jest tu, sam ciągle w to gram Gdyby to nie miało sensu runąłby boski plan Nie natchnąłby piosenką Niebieski Pan I nie stworzyłbym tych wersów na bank [Verse 2] Wziąłbym tu raka ziomuś, żeby przekazać komuś I to zadachał znowu do wynajętego domu Z drugiego telefonu wybiera pierwszy numer Po dwóch godzinach w sumie pojawia się pierwszy kurier Pójdzie to wszystko u mnie, oświadcza szybko, dumie Bez żadnej fazy, ze trzy razy tylko się tym bujnę A reszta się rozumie, jak zwykle i w ogóle Podanie ręki, bez przysięgi odbiera pakunek Z rana bierze komórę, melduje zleceniodawcy Że dzwoni po ratunek, bo jazz nie jest jak się patrzy Nie jest jak zawsze, nie zejdzie raz, dwa, trzy Gnije, paruje, ktoś to oszczawszy Los nie jest łaskawszy, liczą się nie słowa a czyny Jak głos w słuchawce liczy, kiedy się rozliczmy Zbędne rozkminy, gdy gonią terminy To nadaremnie gęby nie szczerbimy [Hook x2] Nadaremnie nie mów słów, to nie dobrze jest Na ulicy to Twój ból, to dobrze sam wiesz Na to tylko czeka wróg i w ogóle to grzech Nie dać satysfakcji mu żebyś zdechł Sam wiem, że to trudne jest tu, sam ciągle w to gram Gdyby to nie miało sensu runąłby boski plan Nie natchnąłby piosenką Niebieski Pan I nie stworzyłbym tych wersów na bank [Outro] Przez jeden rzut tyle zbędnych słów Tej ekipy chyba razem nie zobaczysz znów Zawsze szło jak z nut, rozumieli się bez słów A tym razem wszyscy gazem i na skrót Musiałby się zdarzyć cud żeby było good Nadaremnie z żadnej strony nie może paść ruch Za to jeden buch, przykazanie w ruch Jesteś za jak ja? Bądź zdrów