Pójdźno, Burku! Masz tu sianka! Znasz mnie przecież! Jestem Janka... Wyszłam sobie w pole sama, Bo otwarta była brama. Już nie jestem taka mała, By mnie niania pilnowała, I wodziła wciąż na pasku! Trafią nawet i do lasku, Wyjdę sama i na pole... A tam Bociek na stodole... Zaś pod dachem, to znów rada Jaskółeczka czarna siada, Co gniazdeczko ma u góry... Na nią kot się patrzy bury... Ten kocisko — to niecnota... Ja nie kocham wcale kota! Ja mu za to nie dam mięska! Ani trochy! ani kęska! A jak mi się co zostanie, To dla Brysia na śniadanie. Bryś jest w budzie i ujada. Woła, żeby wesprzeć dziada. A ten dziad, to jest ubogi, Kij ma zamiast jednej nogi, Śpiewa pieśnie i pacierze, I do torby dzieci bierze, Ale tylko te paskudne, Co to beczą i są brudne! Mnie nie wezmą w torbę dziady... Nawetby nie dali rady! Mama teżby mnie nie dała, A i torba jest za mała. Zresztą, zawsze mówi niania. Że ja jestem grzeczna Jania.