Tłumnie mijały auta cętkowane kręgami lamp, Wracano z rautu. Nagie ramiona w bransoletach Pochylały się nad brukiem Równolegle, poziomo i w ukos. Z gestów dam wynikało, ze chcą Spędzić wieczór w gabinetach. Pic wesoło i długo, o, o, o, o... Błysła zabawa, nie było gwiazd. Nie wiadomo było czy noc już schodzi. W cieniu jedwabnych ścian nie ma ulic, miast I nikt nie przechodzi... Z gestów dam wynikało, ze chcą Spędzić wieczór w gabinetach. Pic wesoło i długo... Glosy w pijaństwie gasły, Głaskały się coraz dalej. Smukły pan całował ażurowe pantofelki. Jedna para tańczyła. Spadała komenda: Pij! Pij! Nalej! Z ust panienki w sukience lila. Gulgotały nad kieliszkami butelki, Gulgotały nad kieliszkami butelki, Gulgotały, Gulgotały, gulgotały... Nagle! Zaczęły się przesuwać katy gabinetu, Żeby nie upaść musieli osiąść. Czarne, nocne okna błądziło Ze ściany, na ścianę. Kwadraty posadzki goniły, goniły Za daleka meta... Wydęte banie Portier Wirowały nad stołów oceanem, Wirowały nad stołów oceanem. Usiedli, usnęli, Gabinet jak wagon Pomknął ku świtowi. pomknął ku świtowi! Głowy pijane odrzucili w tył! Żyły im nabrzmiewały krwią i alkoholem! A z niemocy tych głów, z gorączki żył Realizuje się fantom golem. Realizuje się fantom golem! Byłby może zmiażdżył te gromadę... Ale oto w liryce dalekiego tanga Zaczął dźwięczeć codzienności motor Zmieniło się niebo blade... Zmieniło się niebo blade! W jaskrawy, prześwietlisty hangar!