Marek Dulewicz - Lato w mieście Łódź lyrics

Published

0 89 0

Marek Dulewicz - Lato w mieście Łódź lyrics

Leżą żule zarzygani cały dzień Szczynami wali każda brama i przejście (Co to jest? Co to jest? Co to jest?) Lato w mieście Łódź! Sanitariusze pędzą karetkami gdzieś. Co za pech! (Ojej!) Z tymi, którym nie wytrzymało serce (Co to jest? Co to jest? Co to jest?) Lato w mieście Łódź! Te dni do dzisiaj budzą we mnie strach - Pierwszego z nich jakiś chłopina wziął za stertę szmat; Podcięte gardło typek miał i jelita na wierzchu Rzygałby tu co drugi z nas, gdyby nie przypał wśród koleżków Mała uliczka w centrum, źle oświetlona; Nikt nic nie widział, nie słyszał nic, typ żył wczoraj Dziś był jak potłuczona postać z porcelany Znaleźli go sto osiemdziesiąt metrów od Norbelany Za długo żeśmy nie czekali na dalszy ciąg Jeszcze żyliśmy tamtym, a był już nowy martwy głąb I rozpłatany tors między schodami i płotem Wokoło flaki i ktoś podkreślił mu nożem brodę Zaraz za Koncertowym Domem Vogla Ktoś zrobił koncert od kości łonowej do mostka Z użyciem ostrza; chociaż się nie znam na sztuce Moja teoria - morderca nie był nowicjuszem Leżą żule zarzygani cały dzień Szczynami wali każda brama i przejście (Co to jest? Co to jest? Co to jest?) Lato w mieście Łódź! Sanitariusze pędzą karetkami gdzieś. Co za pech! (Ojej!) Z tymi, którym nie wytrzymało serce (Co to jest? Co to jest? Co to jest?) Lato w mieście Łódź! Trzeci miał pecha obok Alte Szil, Ale morderca nie spodziewał się, że wpadnie z nim Nim skończył akcję, zmył się, pewnie słysząc kroki Bo po tym parę chwil miejscowy diler nadział się na zwłoki Tropienie w tropiącym rodzi z tropionym więź silną; Czułem, że chociaż życie uszło przez tętnicę szyjną Nie zaspokoi to głodu zwierzęcia w szale Po chwili biegłem już do Synagogi Ezras Izrael. Wiedziałem, instynkt nie mógł zawieźć mnie - Już nad zmasakrowanym ciałem zbiegła gawiedź się Kiedy na miejsce dotarłem, ujrzałem rzeź, dosłownie - Wnętrzności powiewały przy ciele jak dwie chorągwie Bo ktoś je, wywleczone na zewnątrz, położył obok Po co? Po liczbie cięć pod brodą Ewidentnie widać, że ktoś miał problemy z głową - Nie mogąc wziąć, czego chce zabrał nerkę ze sobą Leżą żule zarzygani cały dzień Szczynami wali każda brama i przejście (Co to jest? Co to jest? Co to jest?) Lato w mieście Łódź! Sanitariusze pędzą karetkami gdzieś. Co za pech! (Ojej!) Z tymi, którym nie wytrzymało serce (Co to jest? Co to jest? Co to jest?) Lato w mieście Łódź! Po pewnym czasie ja dostałem list I nadgryzioną nerkę w paczce razem z nim W liście było przyznanie się do każdej z win A wszystko to przypisywane Rozpruwaczce Jill Tego nie brałem pod uwagę do dziś Nie przypuszczałem, by w kobiecie taki diabeł tkwił Co doda tak szatańskich sił do takich złych występków Nagle trzasnęły drzwi i miała sztylet w ręku Znaleźli mnie tu, gdy przyszli pobrać czynsz. Finał Pośród bebechów, w domu przy Teatrze Sellina. Sam bym rozkminiał długo swoją tożsamość Bo to, co zostawiła ciężko złożyć w całość Za życia była dla mnie nieuchwytną parą A dziś - kiła, mogiła - wielu wzdycha za nią Mnie nie udało się jej wolności pozbawić Mam tylko dowód na to, jak to inspiracja może... zabić Leżą żule zarzygani cały dzień Szczynami wali każda brama i przejście (Co to jest? Co to jest? Co to jest?) Lato w mieście Łódź! Sanitariusze pędzą karetkami gdzieś. Co za pech! (Ojej!) Z tymi, którym nie wytrzymało serce (Co to jest? Co to jest? Co to jest?) Lato w mieście Łódź!