Marek Dulewicz - Jesteśmy źli lyrics

Published

0 99 0

Marek Dulewicz - Jesteśmy źli lyrics

[Zwrotka 1] Mama mówiła mi, że ze mnie nic nie będzie Minęło trochę dni, dziś wie, że była w błędzie Znalazłem swoje miejsce na ziemi W końcu ktoś mnie docenił I pełne mam kieszenie - Patrz jak się syn zmienił! Do twarzy w czerni mi, bo mnie wyszczupla Nie klepię biedy dziś, bo jest pełna lodówka A ludzie się kłaniają w pół nam gdy idziemy Ktoś za nas umarł, ale my? My żyjemy jak nikt! Płynie rzeka wina i wódy, nie nasza wina, że ludzie tu chcą obłudy Kokaina i dupy, nie zapominaj - świat jest zepsuty Jak się pchasz na torfowiska, potem masz brudne buty Jak duchy to żyjemy na pokaz dla reszty Bo w głębi duszy każdy jest zbereźny Każdy lubi kobiety - jest facetem w końcu Tylko jeden kolega lubi młodych chłopców [Refren] Jesteśmy źli, źli do szpiku kości A siły i możliwości Dali nam tacy jak wy Sami podali się na tacy pod drzwi Jesteśmy źli, źli do szpiku kości A siły i możliwości Dali nam tacy jak wy Sami podali się na tacy pod drzwi Jesteśmy źli [Zwrotka 2] Gdy tak jak ja chodzisz dłużej po ziemi To wiesz, że ludzie nie zostali tu równymi stworzeni Snują się biedni jak owieczki we mgle Więc lepsi zamieniają się w pasterzy, to źle!? My nadajemy sens ich codziennym zmorom Bez tej energii są jak bez baterii robot Strawieni chorobą przychodzą do nas po lek W zamian chcemy mieć pod kontrolą każdy krok i gest Przy sporym zysku to naprawdę niewiele Więc się nie boją ucisku w tym tymczasowym ciele My uświęcamy serię cierpień, poniżeń I odstawiamy dla nich przedstawienie co tydzień Jak to w showbizie - wszystko niby lśni Ważne czy dobrze wyjdzie na DVD I niby to na niby Ale rzec byś mógł, że to, że to się kręci to prawdziwy cud! [Refren] [Zwrotka 3] Nie było dnia, co by mnie ktoś nie pizgnął w mordę Lecz nie ma zła, co by nie wyszło na dobre Bo dziś to ja rządzę, ostrzę słowa jak miecz Gdy zechcę owce mogę posłać na rzeź Niczym jest jednostkowa śmierć w ogólnej skali Nie jeden cel żeśmy tak osiągali Jesteśmy wybrani, czy tego chcecie czy nie Możesz mieć plecy na mieście, lecz nie większe niż te Uwierz! A sprzeciw się to odpokutujesz! Poczujesz gniew, przez pot i krew swój grzech wyplujesz Choćby z bólem, ugniesz się przy pręgierzu Że pożałujesz to pewne jest jak amen w pacierzu Okaż skruchę, a miłość cię otuli jak kołdra W sekundę Cię przyjmiemy w krąg dobra Gdzie dobry lud dobra musi nam dostarczyć jak Fedex A dobry Bóg to dobry pretekst [Refren]