Piotr Marzec, ur. w 1971 roku w Busku-Zdroju, ale wychowany w Kielcach. Niezależnie od tego, czy brać pod uwagę przygotowany przez niego amatorsko w 1982 roku mixtape, czy bardziej profesjonalne nagrania realizowane na przełomie 1991/1992 pod szyldem PM Cool Lee – był pierwszym raperem w Polsce. Przecierał hip-hopowi szlaki w radiu i telewizji. Jeszcze w latach 80. przygotowywał audycję na temat rapu dla Rozgłośni Harcerskiej, w 1992 miał występ w emitowanym przez TVP programie „Lalamido”, zaś w 1993 trafił na antenę Radia Małopolska Fun, późniejszego RMF FM. Jest raperem najlepiej sprzedającym się w Polsce, a zarazem najchętniej nagradzanym. Jego oficjalny debiut „Alboom” rozszedł się w ponad 500 tysiącach egzemplarzy i zdobył dwa Fryderyki, kolejne dwa wyróżnienia przyznano natomiast krążkom „L” i „Dzień Szaka-L'a”. W sumie Marzec może pochwalić się pięcioma platynowymi i trzema złotymi płytami. Nie ogranicza się do rapu, zajmuje się również produkcją, DJ-ingiem, prowadzi działalność wydawniczą, jest animatorem kultury, okazjonalnie grywa w filmach, założył firmę odzieżową, otworzył klub w Filadelfii. Skomponował muzykę do reżyserowanej przez Piotra Szulkina sztuki „Kariera Arturo Ui” i komediowego filmu Olafa Lubaszenki „Chłopaki nie płaczą”. Razem z Jan*szem Stokłosą i Grzegorzem Markowskim stworzył piosenkę do serialu „Ekstradycja”, jego własna „Wariatka z miasta Wariatkowa” znalazła się w „Wojnie polsko-ruskiej” Xawerego Żuławskiego. Specjalnie dla Przemysława Salety napisał piosenkę „Mano a mano”, przy której zawodnik wychodził na ring. W gronie zagranicznych współpracowników Liroya znaleźli się m.in. Ice-T, Jason Nevins, DJ Tomekk oraz ekipa Lordz of Brooklyn, z którą wystąpił w słynnym nowojorskim klubie CBGB. Spośród polskich artystów, z którymi nagrywał Liroy, należy wymienić choćby Monikę Brodkę, Anię Dąbrowską, Kayah, Michała Urbaniaka, Mietka Szcześniaka, Golden Life, Kukiza, ale też Wzgórze Ya-Pa3, Art of Beatbox, Reda i Skorupa. Na scenie hiphopowej Liroy budzi uczucia ambiwalentne – większość od niego zaczynała przygodę z tą muzyką, co nie przeszkadza im krytykować go za komercjalizację gatunku i kopiowanie cudzej muzyki. Oficjalnie polski rap narodził się tak naprawdę w grudniu 1982 roku w Kielcach na demo, które nazywało się «3». Autorem tego, jak to się dziś nazywa, mixtape'u byłem ja. 3 to było moja pierwsza ksywka jako rapera – pisze Liroy w swojej historii zamieszczonej we wkładce podsumowującego jego dotychczasową karierę i jak na razie ostatniego w dorobku albumu „Grandpaparapa (Powrót króla)” (2007). Ksywkę 3 prosto rozszyfrować – wystarczy skojarzyć ją z trzecim miesiącem w roku. Pseudonim Leeroy, zmieniony w latach 90. na niegenerującego problemów z poprawną wymową Liroya, pojawił się później, po obejrzeniu przez Piotra filmu „Ostatni smok”. Tymczasem natchniony przez Sugarhill Gang, Kool Herca i Grandmaster Flasha 11-letni wówczas Marzec przy pomocy dwóch magnetofonów i taniego mikrofonu nagrał kasetę rozprowadzaną później wśród znajomych. Pomiędzy zagranicznymi utworami znalazł się tam jego własny rap. Również w 1982 roku kielczanin zadebiutował jako DJ na dyskotece w Suliszowie, a zza sprzętu wyciągał go w nocy ojciec alkoholik. Do kieleckiej Rozgłośni Harcerskiej Piotr wbiegł z tornistrem na plecach, omijając wartownika. Poznał tam Ewę Okońską i wyszedł już jako „korespondent regionalny”. Na drugą połowę lat 80. przypadł rozwój breakdance'u, jednego z elementów kultury hiphopowej, i w Kielcach pojawiła się ekipa b-boyowa Broken Gla**. Liroy do niej dołączył, uczył rapować tancerza Batona i wystąpił razem z BG w kieleckim Domu Towarowym „Puchatek”. – Tak minęły lata 80. Rap na świecie się rozwijał, a w Polsce niewiele się działo poza tym, co robiliśmy sami. Ja doskonaliłem się w robieniu beatów, pisaniu tekstów, zabawie flow. Wydawałem kolejne mixtape'y, zakładałem kolejne ekipy – podsumowuje artysta. Jako że ciągnęło go w świat, do nowych miejsc i ludzi, a wysyłane materiały demo nie spotykały się w ojczyźnie z żadnym odzewem, Liroy wyjechał do Francji, gdzie miał okazję obcować z rozwiniętą hiphopową sceną: zapoznał się z nagraniami IAM czy MC Solaara, zobaczył koncert Public Enemy. Nie pozostał jednak tylko widzem, zakładając ekipę Leeroy & The Western Posse, koncertującą w europejskich klubach i pubach. Wrócił pełen twórczej energii, otwarty na eksperymenty. W 1992 roku pod szyldem PM Cool Lee, przy współpracy z muzykami Dekretu, Ankh i The Lovers sfinalizował w Trójmieście materiał „East on da Mic”. Pomagający mu Jarogniew Milewski podpisał zamiast niego kontakt z wytwórnią Starling. Jeżeli wierzyć książce „AutobiogRAPia vol. 1”, umowę sygnował jako... Mickey Mouse. Potem Liroyowi udało się pojawić w telewizji w prowadzonym przez Skibę i Końja programie „Lalamido”, jednak nie był zadowolony. I nic dziwnego – rysowana scenografia, wijąca się Wiganna Papina i sam raper niepokojąco przypominający Vanillę Ice'a złożyły się na kabaretową prezentację. A jednak to telewizja (i rekomendacja starego znajomego, b-boya Batona) nakłoniła młodych adeptów hiphopowej sztuki Radoskóra, Wojtasa i Fasiego, by zwrócić się do Liroya z prośbą o pomoc. Ten zaproponował im dopisanie się do traktującego o kieleckiej rzeczywistości utworu „Scyzoryk”. Jako że Fasi nie podołał, zostając w rezultacie jedynie honorowym członkiem grupy, Marzec wysunął w jego miejsce kandydaturę człowieka od siebie – Zajki. Tym samym zawiązała się ekipa, która koncertowała z Liroyem jako Hooligans, by stworzyć później słynne Wzgórze Ya- Pa-3. Scena zaczynała się pomalutku budować, imprezy mnożyć. Jak wspomina Liroy: – Pamiętam, kiedy w 1993 roku robiłem w Kielcach „Rapmanię”. Przyjechała wtedy większość ekip interesujących się hip-hopem. Może też dlatego, że były to zarazem mistrzostwa Polski w breakdance, znalazło się też miejsce dla graffiti i na koncerty pierwszych zespołów. Z tym że z tymi grupami nie było jeszcze najlepiej. Po sześciu miesiącach poszukiwań nie udało się znaleźć raperów, którzy mogliby zagrać. – Wtedy wszyscy narzekali, że mają problemy ze skinami, z tym, z tamtym, że jest ich mało. Powiedziałem wtedy ze sceny, że za moment będzie nas tak dużo, że będziemy mieli sytuację odwrotną – dodaje Liroy. Miał rację. W 1995 roku „Scyzoryk” ukazał się na kasetowym singlu pod auspicjami BMG. Dziesięciotysięczny nakład wyprzedał się w tydzień, w sumie sprzedaż zatrzymała się na 27 tysiącach egzemplarzy. Za sprawą publikacji „Gazety Wyborczej” część odbiorców kojarzyła już Piotra jako tego, któremu policja przerwała koncert. To tylko pomogło. Później machina promocyjna ruszyła już na całego – Liroy grał w Sopocie przed Icem-T, wystąpił w audycji Macieja Orłosia, Polsat wyemitował klip do chwytliwego, choć zbereźnego „Scoobiedoo Ya”. Grunt pod „Alboom” (1995) był dobrze przygotowany, choć ponad półmilionowej klienteli i takiej atencji mediów nikt się nie spodziewał. Nie wszyscy jednak byli zachwyceni. Zapożyczenia z Cypress Hill, Public Enemy czy Boogie Down Productions, choć wzmiankowane we wkładce płyty, były na tyle nachalne, że skrytykowali je Kazik Staszewski i nestorka sceny szczecińskiej Aśka Tyszkiewicz. Niezbyt poważana w środowisku nagroda Fryderyk przyznana artyście równolegle w kuriozalnych kategoriach muzyka alternatywna oraz muzyka taneczna, wyprowadzka z opiewanych Kielc do Gdyni, odbiór platynowej płyty na zamkniętym raucie na dachu Pałacu Kultury i Nauki, a nade wszystko pozycjonowanie Liroya jako gangsta rapera wywołało na scenie hiphopowej mnóstwo drwin. Kpili m.in. Tede i DJ 600V, który porównał Marca do MC Hammera, po czym odmówił wystąpienia z nim w dokumencie „Mówią bloki”. Z powodu niesnasek na gruncie finansowym od Liroya odwróciło się Wzgórze Ya- Pa-3. Najdobitniej zareagował jednak Poznań – prześmiewcza grupa Nagły Atak Spawacza wespół z Peją ze Slums Attack nagrała utwór „Anty”. „Komercja, komercja to mnie właśnie irytuje / bawi się w to Liroy ten pieprzony mały chujek”, „Liroyek, Liroyek, kupa gówna, mały gnojek”, „masz metr dziesięć wzrostu i zgrywasz gangstera”, „no powiedzcie Scyzoryki, gdzieście kurwy byli / kiedy myśmy z Kolejorzem w Kielcach rządzili” – padały w nim wersy tego właśnie kalibru. Liroy miał tymczasem sporo na głowie: koncerty w całej Polsce i poza jej granicami, własne wydawnictwo Def Noizz Records (później D3F), właściwe wykorzystywanie znajomości, które nawiązał w czasie dłuższej podróży za ocean. Adwersarzom odpowiedział w 1996 roku na drugiej płycie „Bafangoo! część 1” w utworze tytułowym. „Nadchodzi Liroy, Liroyek, mały, kurwa, gnojek / pieprzone lekarstwo na twe podłe nastroje / Mały i wielki jak sam Eazy-E” – odgryzał się, a słowa: „Jesteś dla mnie typem fiuta, co zamiast mózgu ma krostę / Masz pretensję do garbatych, że ich dzieci są proste”, mogą uchodzić za pointę. Ale to nie konflikt z poznaniakami czy zdradzający horrorcore'owe ciągotki „Grabarz cz. 1” napędził sprzedaż i pozwolił płytę „ozłocić”. Promocji przysłużyły się raczej singlowe, refleksyjne, a zarazem chwytliwe „…i co dalej?!”, w którym wystąpił Glennskii, frontman popularnych wówczas funkujących Blendersów. Do 2000 roku Piotr Marzec zdążył wydać jeszcze złote „L” (1997), platynowy „Dzień Szaka-L'a (Bafangoo, cz. 2)” i podsumować swą karierę przekrojowym „10” (2000). Pod koniec lat 90. zasłynął bliskim twórczości House of Pain, ilustrowanym nominowanym do nagrody Yacha teledyskiem „Skaczcie do góry”, nasuwającą na myśl 2Paca „Moją autobiografią” i nawiązującą refrenem do Oddziału Zamkniętego „Imprezą”. Ciekawostką okazał się drum'n'ba**owy „Cartoon k**a”. „Bestseller” (2001) przynosi profesjonalizację i więcej kreatywnych rozwiązań. – Praca nad tym albumem zajęła mi jakieś trzy lata. Kiedy skończyłem nagrywać „Dzień Szaka-L'a”, od razu zacząłem pracować nad „Bestsellerem”. Nie spieszyłem się za bardzo, bo chciałem, aby była to dobrze dopracowana i po prostu dobra płyta – powiedział raper Interii.pl. Przepaść między tym a poprzednim albumem określił mianem „ogromnej”. Choćby dlatego, że nie licząc dwóch sampli, album jest skomponowany i zagrany. Imponuje również lista gości, wśród których są Ice-T, DJ Tomekk, Prodigal Sunn, Kayah, Mika Urbaniak, Lipa i Mieczysław Szcześniak. Języczkiem u wagi jest oczywiście singiel „Hello (czy ty czujesz to?)”, wykorzystujący próbkę z hitu Lionela Richie. Wymagało to pertraktacji z managementem Amerykanina i kosztownej sesji nagraniowej w Los Angeles pod okiem Bobby'ego Brooksa. „W żadnym polskim wydawnictwie hiphopowym nie usłyszałem tak bogatej i sprawnie zaadaptowanej inspiracji nowoczesnymi trendami amerykańskimi” – chwalił warstwę muzyczną recenzujący wówczas dla „Machiny” Igor Pudło, narzekając jednak na wulgaryzmy i brak flow. Lata 2002-2006 to dla Marca szereg działań na polu kultury. Popularny cykl imprez „Orange Planet” w gdańskim Parlamencie, europejska trasa nowojorskiego klasyka rapu PMD z japońskim DJ-em Hondą i – co szczególnie ciekawe – filadelfijski klub nocny Liroy's. Ponoć w dniu otwarcia na scenie pojawili się pionierzy z Sugarhill Gang, Ci sami, którzy na początku lat 80. tak młodego Piotrka zafascynowali. – W Filadelfii leciała muzyka czarna, niezależna, wówczas tylko tam na mc czekał otwarty mikrofon. Mieliśmy zajebiste powitanie Peedi Cracka, kiedy już wyszedł z więzienia, zajebiste melanże z Freewayem. Nie powiem, że był to topowy klub hiphopowy, ale z pewnością był to dobry klub niezależnej sceny filadelfijskiej – podsumował kilkuletnią działalność lokalu sam zainteresowany. Na krajowym gruncie zainteresowaniem cieszyło się ponowne i trwające do dziś porozumienie między Liroyem a Wzgórzem Ya-Pa-3. Udało się nagrać wspólny utwór na kompilację „Road Hip-Hop 2005”. – Spotkaliśmy się, można powiedzieć, po latach, zaczęliśmy wspominać pewne rzeczy, razem zagrane koncerty. Liroy zaczął częściej przyjeżdżać do Kielc, kontaktować się. Czasami się spotkamy na rodzinnym grillu. Częściej są ku temu okazje – podsumował Wojtas. Marzec wystąpił również na płycie Borixona. Późną jesienią 2006 roku światło dzienne ujrzał „L Niño Vol. 1”, jak na razie ostatni studyjny album artysty. W muzyce znowu słychać klimat House of Pain i Cypress Hill, ale też g-funk. – Płyta bardzo nawiązuje do starej szkoły. Wykorzystałem beaty i loopy, wskrzeszałem je, nawiązywałem do starych podkładów, robiąc nowe kawałki z perkusistą, brudząc je. Bazowałem na tym, na czym się wychowałem, i dotyczy to właściwie obu wybrzeży USA. Z zachodniego są an*logowe klawisze, ja skomponowałem ich partie, a Fox zajebiście to zagrał. Są nawet ukłony w stronę południa – mówił Liroy. „Połączono za dużo kłócących się smaków. Liroy bywa zbyt obcesowy, żeby uwierzyć w jego wrażliwość prezentowaną w kawałku z Anią Dąbrowską i Michałem Urbaniakiem. Za bardzo lubi salony, żeby lekko zejść z nich na ulicę. Talent do produkowania muzyki jest jednym, ale trzeba widzieć jeszcze różnicę między tym, co nawiązuje do klasycznych brzmień, a czymś, co po prostu brzmi jak zrobione dziesięć lat temu” – podsumowuje jednak recenzent „Życia Warszawy”. Jeżeli nie liczyć kolejnej kompilacji największych hitów i archiwaliów (wspomniane „Grandpaparapa”), dwóch puszczonych w próżnię singli, współpracy z gitarowym Tuff Enuff i założenia firmy odzieżowej Def Life, do 2011 roku o Liroyu słychać było niewiele. – Na kilka lat odciąłem się od show-biznesu, bo wiedziałem, że muszę poświęcić się rodzinie – przyznał artysta w „Newsweeku”. Wrócił z impetem w nagranym ze śląskimi raperami Metrowym i Skorupem utworze „Kampania”, dobrze wpisującym się w dyskusję o ACTA czy marihuanie. W klipie zagrał Jan*sz Palikot, który chciał wciągnąć Marca do polityki. Spekulowano nawet na temat pierwszego miejsca na kieleckiej liście do Sejmu. Utwór miał promować „Przerwę”, epkę planowaną jako przedsmak przed pełną płytą „Nie dla dzieci”. Do końca 2013 roku żadne z tych wielokrotnie przez lata zapowiadanych wydawnictw jednak się nie ukazało. Nie słychać też nic o Liroyowej płycie producenckiej w międzynarodowej obsadzie (planowo jesień 2007) ani o Bukkake Warriors, wspólnym projekcie z Borixonem, Redem i Spinaczem. Otwarta pozostaje kwestia mocno promowanej przez Marca Raplikacji, nowego sposobu dystrybucji cyfrowej muzyki w oparciu o platformy mobilne. Na 20-lecie D3F Liroy reaktywował swoją oficynę. Po słabym przyjęciu nowocześnie brzmiącego albumu Rubato (2000) wydawał się zniechęcony i niezdolny do kontynuowania tej działalności, niemniej w 2013 roku wypuścił nagrany przez grupę D.O.D. (Zawodnika, Kaszalota i Touddogga) krążek „Bękarty rap gry”. W planach jest jeszcze HsT Djobeł. Pod koniec września 2013 przydarzyła się okazja celebrowania innej „dwudziestki” – dwóch dekad kieleckiego hip‑hopu. Liroy zagrał koncert razem z Wojtasem i WYP3, ale też z AbradAbem. W listopadzie ukazała się jego autobiografia zatytułowana „AutobiogRAPia vol. 1”, doprowadzona do momentu, w którym sam zainteresowany zdaje sobie sprawę z sukcesu „Alboomu”. Napisał ją w zaledwie 24 dni. Przyglądając się karierze Marca, trudno nie zapytać o to, czemu nie zagrał zupełnie po amerykańsku. Ze swoją pozycją mógł kupić sobie zwrotki dziesięciu najsłynniejszych polskich MC czy opłacić dwóch zdolnych dzieciaków, którzy napiszą teksty będące w stanie zadowolić wszystkich. – Po co? Mam swoją publikę i jak golę się rano, patrząc przy okazji na siebie w lustrze, to się do siebie uśmiecham. O to, kurwa, chodzi. O nic innego – odpowiedział niegdyś.