[Verse 1:] Wyrzuty każą się dusić pośrodku pustych mieszkań Ludzi na ludzkie odruchy czy słowa otuchy nie stać Bo na osiedlach kryzys, chcą być na przedmieściach Być przy tym, a w lustrach wciąż ten sam Syzyf Poczciwi uwierzyli, że nie wejdą z niczym Zdobyczy chęć zapaliła kilka zniczy Od zera wciąż chcą się odciąć od smyczy Cięli skrzydeł, ścięgna, podstęp na matrycy Za szybcy na powolne umieranie Potyczki o nic odwracają ich uwagę Więzy zbyt słabe, błahostki szarpią żaglem Kurs na manowce owiec spod ślepych bander Hardość czarnych panter, skuteczność jak wolny Tybet Tyle czasu w zaparte idę Emocje płochliwe odbite od ust jak klątwa Jestem kimś...jestem zerem... – sinusoida [Hook:] Patrzysz na mnie i nie wiesz co robić z tym Nie ma, nie ma, nie ma, nie ma, nie mam sił! Patrz mi w oczy i powiedz proszę: 'nic jak ja i ty' Zbyt zmęczona, nie wiesz jak dobierać słowa Kocham, kocham, kocham, kocham, kocham żyć! Co drugi dzień tygodnia lub gdy trzymam cię w dłoniach [Verse 2:] Jak bumerang powraca temat, co zabiera lekkie tchnienia Zamiera przez to we mnie moc – schizofrenia Miałem tego dość, a przyszedł ktoś, kto pozabierał Bezsenność dla mnie rysując wspomnienia Rano było wciąż dobrze, pewny głos, krok Zaraz po tym, jak śmiało opuściłem pościel Chciałbym być gościem jak Eis, zrobić cash, proste.. Jestem gościem w domu. Dom - pokoje przechodnie Robię swoje, mam niepokoje przechodnie Niepokorny pojeb - skoczę prędzej niż się potknę Niepokoją mnie przechodnie, krok za krokiem podstęp węszę Lub jak Forrest z nimi łapiąc słońce biegnę Jestem elementem lub ewenementem Pośród stada, zmieniać zdania, ziomek, nie chcę Postój zatem, mam jazdę, to nie jest super W moich butach nawet nie rozsupłasz sznurówek [Hook]