[Verse 1: Małach] Elo Dzieciak, początki bywają trudne Gdy oprócz propsów nie masz nic życie bywa smutne Oby lipa i niefart były tylko złudne A zaowocowały kiedyś zajebistym skutkiem Każdy początek czegoś to coś nowego Dlatego jak coś nie wyjdzie mówię: co z tego Ugryzę to inaczej, pomożesz Bracie? Pomogę raczej! Chcieliście progresu to macie To płyta o sile przyjaźni, nawet kiedy spina Bo zawsze można porozkminiać, gdzie i w czym przyczyna Że to Oryginał, że każda godzina jest tak niepewna Jak zdrowie żula, który z rana wali klina O tym co było kiedyś, a co jest dzisiaj O nadziei, co warto ją mieć, nawet kiedy kicha Nawet gdy uboga w źródła białka jest Twoja micha Dziękujesz Mamie, mówisz: Mamo, obiad był pycha! Ta płyta jest o paru szpontkach, paryskich wątkach O tym, że wole robić sam coś, się nie oglądać O tym, że nie dla każdego są dragi By nie mieć zgagi, warto wnieść trochę powagi O tym o co nie dbam, o starych czasach O kobiecie, którą kocham i o ludziach bez zasad O tym co u nas, o tym co u mnie Kolejny dla Was wycinek z życia przedstawiam dumnie [Verse 2: Rufuz] Początek na nowy krążek, ten sam kierunek Słowa o życiu, co mnie tu trzyma, po co nagrywam Że nie chce syfu, że pakt trzech typów Że miasto stołeczne to ważne dla mnie miejsce Gdzie fałszywka ginie, a szczęście nosi mojej kobiety imię Że chciałem tylko z fartem iść Daleko stąd, tam gdzie Relacja to Oryginał Od '99, kiedy nawijam Że 360, P R O S T O, w dwójka, zero, jeden, czwórka od nas na podwórka Że gniją już tu mury, że pojebało się niektórym O tym, że sroga będzie przestroga Jak nas zawije, zapamiętasz dobrze nadzieje Niepewny grunt, nie dbam o to, pieniędzy nie chcę Wpierdolisz w błoto między nami kontakt Bez słów tu czy tam, bez dwóch zdań na frontach Że sami radę damy jak nagramy Wyjdziemy poza ramy to nachlamy się, choć rzadko już przeginamy Te tematy znamy tu na wylot Więc nie pierdol proszę Cię tylko Bo dla nas wszystkim jest tu hip-hop