Mafatih - O ciszy zapomnij lyrics

Published

0 151 0

Mafatih - O ciszy zapomnij lyrics

[Refren] Te ulice nasz szanują, wybudzamy je z agonii Jeśli spodziewasz się ciszy, lepiej o ciszy zapomnij Pęka chodnik, lecą szyby, z okna krzyczy ktoś (policja !) To jest bracie nasza sprawka i oczywiście RX'a. (x2) [Verse 1: Chada] Wrzucam projekt na ulicę i robiłem to już nie raz Jest tu Mafatih człowieku, nie zabrakło też Shellera Ciągle słowa te dobieram i przelewam je na papier To Efekt Porozumienia, mam nadzieję ziom, że łapiesz Na atrapie szachownica, wciąż buduję swoją wiarę Daję brat o wiele więcej, wiele więcej niż dostałem Cel obrałem no i jazda, ciągle spełniam się ulicznie W ryj napluje jeśli powiesz, że to nie jest autentyczne Nie śpisz od dłuższego czasu Ba** się niesie po osiedlu, jesteś tłem dla tych hałasów Wilka z lasu wywołałeś, to jest czas żebyś zapłakał Moi ludzie ciągle ze mną, czyli ja i ta wataha Masz tu napad mój koleżko, sporo decybeli z nami Jeśli pytasz już o ciszę, to ją właśnie zakłócamy Tynk ze ściany już się sypie, mi to nie jest obojętne Kiedy RX daje bity, wrzucam wokale na pętle [Refren] [Verse 2: Mafatih] Siedzę w domu, przesłuchałem wszystkie bity Wypisałem długopisy, lepiej zapomnij o ciszy Nie ma skutków bez przyczyn, numer jeden, rap skurwysyn Dla mnie to jedyny nałóg, temat zawinięty w całun Ludzie VooDoo w białym balu, puste butelki do szmalu Ulice chcą tego haju, trwa codzienność w małpim gaju Hałas będzie w całym kraju, sprawdź - działamy tu jak sekta Stoisz z liną samobójcy, chcesz z nami jechać na pętlach To prawdziwość dla gry, proceder - syf nie dla sępa Dobra droga bywa kręta - chodnik, kreślę tu pentagram Dziś zatańczysz jak Ci zagram, chcesz dopełniać pełne wiadra Keanu Reeves, RX, adwokat diabła Bloki nie słuchają radia, to jest złoty świt osiedli Zakazane piosenki dla tych, którzy nie wymiękli Atak na turystów szczęki, patrzę w górę widzę błękit Ten bit budzi was z agonii, lepiej o ciszy zapomnij, zwolnij [Refren] [Verse 3: Sheller] I robię to już X lat, jak Plichta hajs, kitram szczęście Wychylam litr na dwóch, MacBook podaje pętlę Jak beczka CD Beng! Beng! Osiedle staje w ogniu W środku coraz goręcej, od zachodu idzie podmuch Koszmar z ulicy Wiązów, ziom, funduję Ci bezsenność A hałas wpompowuję bezpośrednio przez wenflon Na ścieżkach ferwor, jebał pies co sąsiad sądzi Dziś o 22 uprawiamy bombing pod bit Wrzask jak Skolimowski, wprost z zaułka pani Feldman Dla drani ten track, na bani snap, na girze Air Max Na szachownicy hetman ot tak zbija wszystkie pionki To wczoraj podły los dziś daje w chuj możliwości I płonie głośnik, głos, nie chodnik chłosta A jak boss to gram, dolewam oliwy do ognia Stąd po Boston gra, kruszy szyby w oknach O ciszy zapomnij, (salut!) pozdrawia Poznań [Tekst - Rap Genius Polska]