Lukasyno - Na co nas stać lyrics

Published

0 65 0

Lukasyno - Na co nas stać lyrics

Ski Skład, ta Ski Skład, WNB [Zwrotka 1: Lukasyno] Zjednoczona Polska R.A.P. dla swojaków Białystok ściana wschodnia, Poznań na zachód Ski Skład chłopaku i dwóch wariatów Tego nie spodziewał się żaden z nas tu Jeden Bóg tak chciał i dał siłę nam i rap By móc pokazać ile każdy z nas wart Miałeś na 5G przedsmak, teraz mocny start Olsen nadszedł czas pokazać Polsce na co stać nas Nadszedł czas zaprzestać walk, starć na scenie Ile potencjału drzemie w młodych ludziach Ile podziemie kryje talentów Ilu producentów bez wypasionego sprzętu Ilu zapierdala za dzień głos znikomy brzdęk Jeden mikrofon, niejednemu jedyny cel Nie dorobisz się nie tu w Polsce na rapie Temu chwale każdego co daje z siebie szczerość I wierz mi potrafię, pieniędzmi nie gardzę Choć bardzo przydatne byś miał cokolwiek na szamkę Dobra człowiek odchodzę lecz nie na zawsze Dla mych naćmionych powiek sen jedynym lekarstwem [Refren: Lukasyno 2x] Gdybym, gdybym nie był tym kim jestem, jestem Czy bym mówił - rap przekleństwem? przekleństwem Niby odnalazłem szczęście, szczęście Teraz nadszedł czas pokazać na co stać nas, tak! [Zwrotka 2: Lukasyno] Widzę to tak jak dar, który posiadł każdy z nas Być może ostatnia już z życia szans Poddaj się lub walcz, graj lub tylko tańcz Tym co nie pozwoliło by spojrzeć se w twarz Nadszedł czas, tu hajs jak powietrze, jestem Błogosławieństwem, przekleństwem dla innych straceńcem Ci chcieli by nas mieć na elektrycznym krześle Ten rap surowym mięsem co nie każdy strawi Jeden cel nachapać się byś się nie udławił Patrz im wyżej mierzysz tym niżej możesz spaść Dla swoich nie gwiazd mas uwielbienia tłumów Prawdy gram bez zbędnego wokół szumu Sztama z tymi co też nie wierzą w sprawiedliwość W kraju sparaliżowanym przez chciwość Bogatym nigdy dość, biednym taki los Tu nie zgodzi się ze mną może stu na milion Chuj ci w dupę panie premierze Co dla nas to piękne jest tylko na papierze Kto dorwie się do władzy patrzy aby napchać kieszeń Czy nie tak? nie wierzę w żadne słowo każdego z was [Refren 2x] [Zwrotka 3: Wiśniowy] Bardzo łatwo jest zburzyć to co trudno zbudować Łatwiej jest odejść niż problem rozwiązać Prościej zapomnieć gdy przerasta cię sprawa Gdy się nic nie układa razi cię każda wada I doceniać przestajesz to co szczęście ci daje Chciałbyś sięgnąć gdzieś dalej, bo ci się tak wydaje Że to co jest nieznane, może dać ci tak wiele Że los do ciebie się śmieje żeby drzwi ci otworzyć Że nadszedł ten dzień którego miałeś nie dożyć I zostawić tak szybko to co miałeś, a przyszłość Będziesz tworzył gdzieś indziej myśląc teraz mi wyjdzie Wyrwie z ziemi korzenie żeby spełnić marzenie Nie docenisz tych ludzi będziesz kłamstwem się łudził Że nikt z nich nie doceniał, a potencjał twój drzemał Pauza krokiem następnym, będą naprawione błędy Których nikt nie ominie póki światło nie zginie Będę do celu dążył póki sił mi wystarczy Nie raz przecież mnie skarcił los co nie był uczciwy Przetrwa tylko prawdziwy gdy go stać na to będzie Nie odpatrz obłędzie dalej nieś swe orędzie Czy stać cię na to, by nie stać jak matoł Szczęście wreszcie zobaczyć żeby nikt nie tłumaczył Że nie było mi dane, chcę mieć tylko wygrane Na koncie własnym, a świat nie jest łatwy [Refren 2x] [Zwrotka 4: Peja] To na ile mnie stać pokazałem już nie raz, tak A stać mnie na wiele oprócz materialnych kwestii Zdolny pomóc tobie jestem, zdolny się wykazać gestem I nie po to, by myślano jaki dobroduszny jestem Ważę słowa, tu jestem, rap nagrywam - zwroty częste Ski Skład, Wychowani czas poruszyć ważną kwestię Stać mnie na wiele, nie przysłonię się portfelem Sprawy nie załatwię blefem w postaci wyciągu z konta Stać mnie na wiele, bo to sprawa Rycha godna Sam sobie udowodnić ile warte są me słowa I jak się mam zachować, by nie zrobić gęby szmaty Walczę z diabłem jak przed laty z ziemskimi pokusami Z każdym następnym dniem udowadniam, że nie muszę Że mogę być kimś więcej niż zwykłym spizgusiem Że przetrwam tę suszę nie gasząc pragnienia I nie zmienia się nic i nic się nie zmienia Bez czystego sumienia w drodze do oczyszczenia Szukając zrozumienia swego własnego istnienia Nie licząc na przypadki z dala od ojca, matki Nieświadomie błąd popełnić? stać mnie na te wpadki Konsekwentnie znikam z planszy - podwyższone ryzyko Gdzie nie ma szans odwyku, ucieczki od nawyku Wstrzemięźliwość, silna wola, to cnoty kontrola Ulica pomyśli, że na głowę zachorował Sprostać ułomnościom, zabłysnąć dojrzałością Dać radę przeciwnościom, zmierzyć się z doskonałością Choć na moment stać mnie na to, zwalczyć przerost ambicji W życiu wystrzec się fikcji, stać mnie na to wszystko SI SKI! [Refren 2x] [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]