Lopez - Wyjdź przed szereg lyrics

Published

0 116 0

Lopez - Wyjdź przed szereg lyrics

[Lopez] To jaki mam być? Wolny czy szybki? Zapytaj o to złodzieja na wolności i na pryczy Wybór jest oczywisty wybieram progres wiekuisty I styl instynktowny impas w grę nie wchodzi Chcemy być wolni lecz na scenie trwa wojna Mi coś strzeliło do łba i wyjrzałem z okopu Całe szczęście, że Medyk dotrzymuje mi kroku Przedzieramy się zaszyci jak krawiec w ciemnościach Nie na rozkaz jam nie soldat choć nie wiem co los da Wiara nie pozwala mi zobojętnieć, od tak To wolny czy szybki? Ten paradoks mnie nie zniszczy! Dziś szczytem intencji są wartości lotów najniższych Byle z dala od kłopotów, te umysły inercji Bez własnej ingerencji, ilorazu inteligencji Za krztynę nie nawinę w takiej konwencji Bo żyję po swojemu, jestem niedzisiejszy Jeden naród jeden kraj, każdy tę wizję zna Tutaj widok jest piękny lecz perspektyw brak Dla jednych wrak pochłonięty przez otchłań dna Może jednak mamy coś w genach #DNA Dawno dawno temu w naszych żyłach była siła Krew przodków przelana coś jakby transfuzja Brak szacunku do historii, mentalna pustka Zapomnijmy o korzeniach… gałąź uschła Puste hasła, pełne gęby, polityka rządowa Tabuny ludzi na forach #impotencja umysłowa Media to brednia, a co drugi to narkoman Dają mu syf, prosi o jeszcze #paranoja Społeczna rewolucja, boją się tego jak ognia Co z tego... nas samych dotyczy pirofobia To budzi moje podejrzenia i nie daje zasnąć Bierność to masowa zbrodnia A ja kocham ten kraj zupełnie bezwarunkowo Wiem, że to liczą się czyny, a to tylko słowo Lecz od słów do czynów, od czynów do zwycięstwo Kochana Polsko nie czeka Ciebie klęska! Ideologie dzieci i wnuków komunistów Kłamstwo na kłamstwie, sterta populizmu To się ciągnie wiele lat, w sumie odkąd pamiętam W starym piecu diabeł pali #smutna puenta To nie sadomaso jednak trzyma mnie tu pętla I nie wymiękam idę dalej jak uciekinier z getta Przy skroni beretta wrogów moich ideałów W sercu nadzieja- honor i walka to mój nałóg Na ustach knebel- głos ma tylko sumienie Przed oczami strach, a w rękach kamienie Pod stopami kraj który kocham szczerze Mamy jedno państwo, jesteśmy jednym narodem A podzieleni bardziej niż po III Rozbiorze Zapatrzeni w siebie jak Latarnik na morze Pusty jest to wzorzec, każdy orze jak może Tożsamość narodowa? Kończ waść wstydu oszczędź... Tak w gruncie rzeczy pora podnieść broń z ziemi Klamka zapadła czas by te chwasty wyplenić Nić porozumienia zgubiła swoje końce już dawno Tyle, że po obu stronach słońce świeciło tak samo Ogarnę wszystko sam tylko rzucę okiem #Sauron Przeleciałem to wzrokiem jak aktorkę z p**nola Tutaj trawa jest czerwona jak u Johna Daltona Nasza ojczyzna tyle razy zhańbiona, lecz to ona Tyloma istnieniami poświęcona ciągle wstaje z kolan To nie pokuta, a właściwie syzyfowa praca Niby praca popłaca, raczej wydymać Polaka Miliony na saksach i miliony na tacach Tyraj całe życie, a grosze będą ci wypłacać Pokochaj swoje życie, a nie to co się opłaca Ja wolny ponad normę pielęgnuję taką formę Nie idę pokornie- taką wybrałem drogę A ja kocham ten kraj zupełnie bezwarunkowo Wiem, że to liczą się czyny, a to tylko słowo Lecz od słów do czynów, od czynów do zwycięstwo Kochana Polsko nie czeka Ciebie klęska!