Widzę tylko pasmo przegięć Choć ty wiesz, że dzisiaj nie jest łatwo przewieźć Staram się dbać o ciebie A ty kpisz z tych żył, które dla ciebie wypruwam I nikczemnie wciąż odsuwasz się ode mnie Boisz się, jakbym co najmniej miał cię zamiar pić Żądasz więcej wciąż, nie dając w zamian nic Więc tylko marazm i rozpacz czarna jak porter Chłostasz moje uczucia i portfel A kiedyś, ja to całkiem nieźle pamiętam Byłaś jakby nieco bardziej dostępna I ten pierwszy raz, to szczęścia szczyt był! Kiedy poszły nasze pierwsze wspólne dwa litry Upojony tobą brnąłem przed siebie A bądź co bądź dziś o ciebie coraz trudniej I mnie coraz trudniej brnąć Każdy kaprys spełniam mężnie Wprawdzie budżet grzęźnie, ale w końcu jestem twoim więźniem Co z nami będzie? Przyjdzie czas się rozstać Bo z każdym dniem jesteś mi coraz droższa Choć ja znoszę ten koszmar i mimo twoich zagrywek bezczelnych W zasadzie pozostaję ci wierny Nie jak ci odszczepieńcy, których zapał dawno ostygł I porzucili cię dla twojej lotnej siostry Ja cię leję wprawdzie, ale przemoc nic nie zmieni Gdy ty lejesz mnie boleśniej, bo po kieszeni I tę potwarz grubą mógłbym nawet znieść Lecz przy moich środkach mówiąc Mówię, że to nie potrwa długo Bo dziś dla ciebie ważny już tylko popyt Wiesz co? Martwisz mnie baryłko ropy [Tekst - Rap Genius Polska]