Leukocytowaty - Sen Dla Snu #Kolektyw 2 lyrics

Published

0 99 0

Leukocytowaty - Sen Dla Snu #Kolektyw 2 lyrics

[Zwrotka 1: Adezet] Niech wraca do mnie karma dziś Moje serce jak karmazyn Czy samotność jest warta łzy Ona już na mnie starła kły Mówisz do mnie, że jestem markotny Do prawdy, to żarty, jestem poważny Wystarczy, że zamienisz litery miejscami Już nie markotny, tylko romantyk Mówię Ci [?] nagramy Mogę się bawić w anagramy Duszy nie liczę w kilo anagramy Sen zapomniał spełnić się Spokojnie, poczekamy Pędzące stada baranów Pędzące z dala od planów A jak chcesz kurwa coś pomóc To weź wolne, idź za nas zarób Albo dostać charą w pysk Niech Cię weźmie Charon [?] Ciężko mi tu z wiarą żyć Kiedy radość wstyd Jest miarą świństw Małość licz mi, makaronizmy Gdzie jest [towile?] verbum wśród śniadych cel Świat w chuj bawi mnie, jakby daltonistą Uklepany tych kolorów żeby na niej położyć się Nie czas na tarczy, czy tarczy na czas Tylko jeden Bóg to wie, ateizm to truizm A niemy to mówi, a ślepy to widzi, zabawne no nie? Wake up, chcę wstawać i zawojować wszystko czego nie da się Bo jak nie ja, to kurwa nikt inny, obraz zlewa się i ziewam se [Refren: E N D] Czuję, że blizny zrobię nic bo nie mam sił Teraz mi został tylko sen Więc będę śnił Weź się [?] kalejdoskop wspomnień I wspominaj sobie, zanim tu nic nie zostanie po mnie [Zwrotka 2: Filipek] Odbicie w lustrze, do którego biję Każe mi częściej się kurwa uśmiechać Idę pod prąd i to chyba błąd Bo od lat 20 mam tutaj black-out Moi koledzy zamiast dywanów, mają czerwone oczy i distrojt Każdy z nich kurwa miał problem z liśćmi Jak Derek Chisora na walce z Kliczką Z dobrego domu rozsypuje fetę Ten z biedniejszego kruszy przez kartę Łączy ich jedno, brak zahamować Za chuja planów i żadnych zmartwień Wracam po korpo wkurwiony, że nie mam Cie tu obok i hajsu przy łapie Myślę jak jest robot i chce mi się rzygać Gdy tylko się na tym jakoś przyłapie Wrocław miasto mostów i kłódek dla idiotów Tyle spaliłem, że żeby gdzieś przejść znów potrzebuje mapy huncwotów Nie wracam na święta, nie przyjadę z prezentem Zostałem nazwany tam czarną owcą Choć nigdy nie owijałem w bawełnę Znów mnie nienawidzisz a ja latam na vixach A moje zwrotki Cię bardziej bolały niż utrata dziewictwa Sen to [?] śmierci, bliższej rodziny nie ma Jest jedynakiem jak ja więc musimy się wspierać (wspierać...) [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]