Lektor - Kontrast lyrics

Published

0 67 0

Lektor - Kontrast lyrics

Często kolorowy, od czerwonych z dala Podobnie z czarnym, ale mrok daleki duszy Myśli o pomniku, choć daleko do geniuszy Boi się śmierci, choć niby z dala od niego Blisko natury, marzący o zgiełku dróg Niechętny do zwierząt, woli głosy przechodniów Zamieszanie miasta, to jego marzenie znów Zbuntowany, bez broni, nie chce nazywania "wróg" Ty, zagubiony w wielkim poważaniu siebie Szczęście można znaleźć nisko, w glebie Dostrzeż piękno, bo nie znajdziesz się w niebie Próbując odwrócić własne porwanie Nieuszczęśliwiony w rzekomym szczęściu Nie mam bucket'a, pasuje bardziej niż korona Choć są powody uśmiechu - jak ona Nie spocznę bez szczęścia, jego schwytania Jego schwytania Jego schwytania Szukam nadal Szukam nadal Jego schwytania Jego schwytania Szukam nadal Wyobraź, szczęście muszę dzielić na trzy A ilorazem działania jest nie moja myśl Dzielę dobro, mnożę zło Nie kieruję tym, te działania same tak chcą Jadę, mijam zakłamanych w sobie Chcą osiągnąć więcej, tracąc siebie Udają szczęśliwych w konformizmie Po co o tym myślę, to w ich zamyśle Kochają ojczyznę, nienawidzą narodu A uśmiech na ich twarzach pewnie tylko za młodu Jedynym marzeniem nowy model samochodu Poszukajcie głębiej, dążcie do nirwany Osiągniecie więcej, życie to nie dywany Poklask pomoże, ale nie sprawi odkupienia Nie do kupienia, innego wyroku nie ma Bez skupienia nic nie masz, trzeba zaniechać Tego uczucia, przez które nie możesz donikąd dojechać Nie możesz dojechać Nie spocznę bez szczęścia, jego schwytania Jego schwytania Jego schwytania Szukam nadal Szukam nadal Jego schwytania Jego schwytania Szukam nadal