Marta nudzi się, coś tam by chciała Im ktoś się czuje zwyklejszy, tym bardziej struga radykała żeby swój standard zamazać Słaby, gdzie wielki Dom Chłopa, gdzie jeden wielki próżności bazar Tam, gdzie mieszek złota się zdarza Choć w zasadzie jest zapoconym worem dresiarza I po powitaniu słońca w ramach hatha jogi Marta miesza pieróg pod rap hardkorowy Tomasz lubi mocne słowa i mocny bicik Ukochany hip-hop, donośny dźwięk ulicy I sto czterdzieści kafli rocznie, umiesz liczyć? Chuj z agencji reklamy w białoruskiej piczy Nie wie - koka czy pepsi, marzy mu się życie prostsze A najtępszym imponują najostrzejsi goście Zatem jeśli nie wyrusza akurat na łowy Tomasz gniecie fiuta pod rap hardkorowy No bo tak Każdy zbyt dobrze wychowany niuniek Pragnie mieć idola, co podpisać się nie umie I próbuje być takim samym chamem, a naprawdę Mógłby mu zaprezentować swe kształty powabne Uśmiechnąć się ofiarnie, dać się wziąć pod siebie Przecież najbardziej członkami gangów chcą być stuleje No wróć, no spójrz, co się, kurwa, w teledyskach dzieje Spocone męskie ciała, mięśnie na fejmie Tylu fajnych, silnych, jakby zachęcali: jeb mnie Luje idealne, za wszelką cenę nie-geje Starają się dzielnie, lecz tylko łyżka kutafixu dziennie Sprawi, że zadupczą heteropłomiennie Wypinają na razie klatę dziarami pokrytą Mają ręce jak bochny, marzą o dupie jak sito Parada normalności, MANTO Wear, ProstoTV A męska dziura im się śni Ci ludzie o pełnych jajach znają raptem dwa typy kobiet - - matki i kurwy; a jak, innych nie przypomną sobie Tylko w towarzystwie braci skrzydło powiewa Olewam waści, znaczy, idzie strumień, pracuje cewa Podniecają się obiecując wpierdol chłoptasie Próbują jeździć po głowie, a chcieliby na kutasie Naturalny popęd tępią desperacko prawilniaki Groźby wielkie, a zamiast wacków - chujek mały taki Pod rap hardkorowy Pod rap żołądź różowy Pod rap hardkorowy Po co wam te żenujące literacko i ortograficznie pogróżki Dziubaski, skończcie, kurwa, z tym stroszeniem piór dla gówniażerii z dobrych domów Już nie musicie Głaszczę was, naprawdę Rozumiem, że się boicie konfrontacji, drapieżniki miejskie Ale bez pazurów, bez zębów Za to z rozpaczliwie spiętą dupą! Już nie musicie, rzućcie w chuj ten uliczny imidż! Już macie hajs, już go zbiliście na łatwowierności tych, co uwierzyli W wasze bajki o samych sobie Już koniec pozy kurwa, nie aktorzcie dalej Nie lękajcie się, nie macie czego Kogo się boicie, kurwa, mnie? Ja się nawet nie umiem dobrze bić Chodźcie, dam wam darmowe egzemplarze "Radości seksu h*moseksualnego" Będziecie mogli uprawiać wzajemny fisting, fachowo... Na zapleczach posiadanych restauracji Namawiam Widzę, jak się męczycie Namawiam Chociaż wiem, że nie muszę