Joł! Raz dwa trzy Ten kawałek pozostaje bez dedykacji A dlaczego? hm [1] Szaleję na twoim punkcie, znów ci to mówie I nie chodzi mi o punkt G, weź mi uwierz Jesteś moim ratunkiem, nie skończymy w klubie Nie przejmuj się rachunkiem, poczekaj wino kupie Ja wybudowałem bunkier z dala, ciepło się ubierz Zmarszczmy skórę trunkiem bo tak go lubie I tylko Bóg wie o której wrócisz, poczuj mnie Dawno mur pękł Berliński zburzyliśmy we dwójkę To mój wiersz, śmiać się czy płakać,zataczać czy bakać Przepraszać czy wracać(chce latać) A może mam się udać na mój własny Rajd Dakar Spowodować zmarszczki, na twarzach powaga Uwaga powtarzam: nie odwróce wzroku nie chce Nie myśl że patrze oczami, bo patrze sercem Powodujesz to samo uczucie co sygnał w erce Nie uciekne bo myśli mam męskie [Ref] Znów śpisz ja znów patrzę na twe zmarszczki Znów płaczesz ja topie się jak plastik To szesnastki które tworzą cały sześcian Chciałbym w nim zamieszkać, brakuje szczęścia Nie mogę się poskładać, egzystuje w częściach Potrzebny lekarz po tym wybuchu ekstaz Dalej patrzę na twe zmarszczki, wszystko bez zmian Nie odwróce wzroku, nie chce, nie moge przestać [2] Potrzebuje ciszy bo pragnę słyszeć jak oddychasz To koi mnie bardziej niż sample na bitach Lekko popycham cię w moją strone istna pycha Jesteś mi przyjacielem, ziomem, pyszna cisza Z tobą konsumuje ją, chce list napisać Siedzisz na fortepianie, wzrok utkwiony w długopisach Ja pragne opisać, odpisać w bo w twarzy rysach Pobudzić zmarszczki, trzymane przez ciebie w ryzach Nie mów mi że uśmiech wymuszasz No bo dusza ma rusza żeby przekuć jak róża Znów płaczesz tym razem to nie deszcz a burza Lepszy krzyk w uszach niż ta głucha susza Wyruszam na podbój wszechświata, po twój zapach Wzruszam jak podmuch plakat z lotu ptaka Widzę twoje wnętrze i moge z mostu skakać Słyszę twoje serce, po prostu z tobą płakać chcę [Ref]