LaikIke1 - Screamdustry lyrics

Published

0 158 0

LaikIke1 - Screamdustry lyrics

Zip zip, nie mówię nic, tez byś zdębiał… Chciałbym wierzyć, że to film jednak ja tu jestem w częściach Zdębiałbyś mimo, że już po raz n-ty Widzisz ten sam trick: szary zmienia się w biel Coś jak podkład pod magię, którą dałby Loomit. Jakby poznać ją przez dość martwych ludzi Coś jak rozpad sfer, które w świat ślą sens Czy jakby rozbrat wszedł w pakt o nieagresji Wiesz, ja cenię sobie komfort patrzenia na wrzask I nie cierpię gdy tę zdolność zabiera mi fałsz Odkąd sram na fałsz ten joint przestał być o mnie Zaczął o tych, których rodzi blask tłumionych roszczeń Po pierwsze, kompromis może wstać I wyjść bo obecność kontroli jest jak blady świt: Leży w nim słuszność, w niej - z kolei - prymat Jednak wstać I to uznać to dać się wydymać Stoi Hubert I dupę ma przy boku przede mną Dość niezdrowa aura zaczyna migotliwić… Stoję, żuję se gumę I tak patrzę na biegłość Z jaką Hubert Milczmana zaczyna z aury tkliwić No na przykład: Diddy żyje, żeby lżyć rap I myśleć, że jest zły jak Borix na 4Fun Ja tam wolę mieć bliżej do Dizzee Rascal: Gdybym ja grał w rug(by)łbym boy in da corner Także nie gram, Arka niech zajmie się touchdowns: Jestem kotem jak Williams, wolę stand up punchlines Milczmen są nami, którzy grają nas w ‘'Krzyku'' Gdzieś między słowami aliteracji zgrzytów Jeśli miniesz się z miejscem, osobą, zdarzeniem Które są tylko Twoje ( sądząc po duszy ) Generujesz na wolno – lecz skrzętnie – istnienie Które szepcze jak semtex: ‘'Pozwól nam wrocić'' Stoi Kacha, pamięta dreszcz przy Snoopie z typem Coś jak Mielzky: jak zejść to w super sneakers Także ‘'Pieprz się!'' do gacha mówi ‘'Sam w wódę brnij'' Nie chce pieprzyć chłopaka, który leje ją w ćśśś… Stoi Milczman Huberta I tak patrzy na Kachę… Kiedy ta odchodzi jego wrzask traci swój wizg Ej, Hubert bierze połówę, ja tak patrzę na magię Która traci jakby prawo na tutaj istnieć Zdębiałbyś, mimo, że już po raz n-ty Widzisz ten sam trick: szary zabiera biel Cos jak Pe ze Spoxem zawiesiliby szyld Jakby deszcz gdy ogniem prawie zacząłeś być Coś jak śnieg za oknem: ‘'Prosty rym'' powie ogół… Odkąd sram na ogół ten joint zawiera podtekst Stoi Leszek I ciągnie nosem zebrę z blatu He, ironia, bo pasy chronią przed ‘'bum'' I ‘'au'' Drzewiej Leszek się drze w dresie: ‘'Nie było autu!'', Dziś Leszkowi dres drą bo przez koks był faul Ćwiartki siebie milczą w psychiatrykach z lamperią Gdzie obecność kontroli jest jak blady swit: Nieuchronność owej I słuszność metod Nabierają rozmachu jak salowy przed ćśśś… No I Bartek, który dziś już starszy jest: Stary witał go na starcie starym ‘'Simon says'' Bartek dość otwarcie sam w pył się darł Ale znalazł oparcie w: tata + wydech + szlauch Stoi Bartek I matkę ma przy boku przede mną Na dłoniach krew ojca, która rozmywa fiolet Chrzęst szkieł okularów – ciemnych jak przeszłość Daje złote perspektywy, w które wierzą oboje Wiesz, ja cenię sobie komfort patrzenia na wrzask Dla mnie hip hop to szczerość I czysty przekaz Nie cierpię gdy te zdolność zabiera mi fałsz Najmniej głośny jest ten co najgroźniej sieka