LaikIke1 - Pręga lyrics

Published

0 161 0

LaikIke1 - Pręga lyrics

[Verse 1: Sarius] Nigdy nie myślałem na tym świecie "mogę zrobić coś" Rymować z koleżkami, aż w końcu osiągnę to Kiedy tu ostre dragi i alkohol strefę wziął I każda z gwiazd miała choć raz ksywę El Mefedron Robię to dla koleżków co na grubo jechać chcą Choć mnie nie było dawno na tysiącu [?] Gdzie na melanżu w piwnicy substancji byś nie policzył Andrzej, Władek, Monika no i jeszcze Metylon MDMA, MDPV, metka, browary, stop Każdy chciał 4MMC, ale tu nie ma go Przede wszystkim nie chcę byś mnie za takiego wziął Dzieci zachęcone stary nieświadome leją sos Sprawdzaj projekt, dobrze wiesz po tekstach, że mam olej w głowie Po nie proszę podejdź, podnieś rękę, serio jebie to Nigdy nie myślałem na tym świecie "zrobię coś" i Tylko tu to łączę z tym co obojętnie siedzi wciąż Tylko jako snajper ciągle będę w oknie Zmieniłeś się na gorsze, mało z tobą rozmawiali, co? Liczy się tylko progres, chłopcze, nie bądź taki haribo Każdy z was liczy na hajsy, ale tylko pali wciąż Ja mam wersy gorące i twoją pannę naiwną Dziany z ciebie książę, ale na nic to Ona :“Idź stąd, lepiej zostań onanistą” panie Lollipop Zabierz ją, zabierz wszystko i swój kokainowy dom [Cuty: DJ Ace] [Verse 2: LaikIke1] Ktoś tu komuś chciał coś zrobić, ale znowu się osunął Bajzel nigdy nie zapomni, raz to raz, o raz za dużo I poszły gąski, taś, taś - szeregiem za świstem gałązki z ramienia rączki zła Jebani ludzie, kurwa, i ich krótka pamięć Jak biedronki, lecą kiedy oszczają ci palec Lubie patrzeć na ich próby, powiem więcej, uwielbiam Kiedy spadają na buty bez lewego skrzydełka Tyle styka zrobić, żeby skończyć wasz gatunek Odpierdolić wam połowę was, czyli wizerunek Ta druga - to wszystko czym rzygasz przed lustrem Jak ci dupa trzyma brodę i bursztynek z łańcuszkiem My dalej swoje oczy jak mydło z wodą Dbamy o palone zwoje, znaczy dba za nas samogon I słucham, i jebać mencia co dał mi twój album Jakbym chciał sprawdzić lagera to nie zamawiałbym stout'u [Verse 3: Żyto] Koka, koka i wódeczka, skłamałbym - jakbym nie chciał Nie dotarła fit moda do tysiąclecia Ona nie doszła, dobrze że ma męża Niech oni się starają, mi wszystko wychodzi samo Wychodzi bokiem, na stole Chopin, za oknem Radom Zabierz tą słabość, ooo, tu wszyscy mocni Odłóż - to słowo sprawia, że się pojawiają proszki Każdy chce mi stawiać, nie przestrzegam prawa Orient i obawa, do niektórych rzeczy nie trzeba nas namawiać Dobrze jest się znać na czymś, tak dobrze jak my Wy też byście chcieli, ale tak jakby, nie da się zmienić prawdy Znam ławki, klatki, znają mnie małolatki Tamci pierdolą coś za plecami, ich dupy mają mnie za plecami Zdałem egzamin - ten w szkole i ten w areszcie Więc nareszcie, słychać ten tertet na mieście Jeden napęd, jedno osiedle, jeden patent Nigdy nie myślałem, że na rapie będę robił kasę Nam się udało, wam coś nie za bardzo Pamiętam dobrze jak nam się wydawało, że wow, że ktoś dał bluzę Teraz na luzie znani mi ci znani ludzie, i wiem że będzie lepiej Że lepiej później niż wcale Zwycięstwo jest nasze, pamiętaj pedale, zwycięstwo jest nasze na zawsze!