L.U.C - O dziewczynce, która urodziła drukarkę lyrics

Published

0 120 0

L.U.C - O dziewczynce, która urodziła drukarkę lyrics

Patrząc na Mariusza P., który żonglował mną jak cyrkową pałeczką, przypominała mi się moja aktywna buńczuczna młodość. A dokładniej - przebudzenie na misji, w Azji, w 73. Po tym jak zestrzelili nasz helikopter, zostałem sam w dżungli, w której grozą wiało jak w gaciach bosmana po fasoli. Początkowo wykorzystywałem ten stary numer, na dwie słomki z trzciny, ukrywając się pod wodą. Przez jedną oddychałem, a drugą puszczałem gazy, jakieś 7 metrów dalej, co odciągało ode mnie niesympatyczną nawałnicę fujalnego ognia wiet kongu. Z dolatujących pocisków, lewą ręką, ugniotłem kulkę żeliwną, którą położyłem sobie na stopie i jak polska służba zdrowia, podryfowałem na dno, gdzie trochę się uspokoiłem i odetchnąłem. No, także wykorzystałem ten stawik trochę, jak taki stawikofil. Oddychałem przez kilka słomek, a ogrzewałem się własnym moczem i mułem, którym opatulałem ciało. Potem stworzyłem jeszcze cały system słomkowy, odprowadzający odchody, doprowadzający do ust świeżą deszczówkę, co opisuję dokładniej w przypisie załączonym do płyty. Doprowadzenie deszczówki zajęło mi cztery dni, ale zdatna woda była dla mnie priorytetem ze względu na pewna legendę, która na zawsze wyryła mi sie w pamięci. Otóż mówi się, że pewna zaczytana w baśniach mała dziewczynka napiła się raz wody ze stawu w parku w Katowicach i piętnaście lat później, będąc w szczęśliwym małżeństwie, urodziła drukarkę. Która to, trzy tygodnie po porodzie, wydrukowała jej fotostory, na którym dokładnie było widać, jak okoliczny żul wypróżnił szamboniarkę do ów jeziorka. Fotorelacja zawierała zdjęcia wylania fekaliów i tragiczne łyki dziewczynki kilkanaście minut później. Najgorsze jednak było to, że kierowcą szamboniarki okazał się być ojciec męża tej dziewczynki. Wręcz, jakby dziadek drukarki. Trochę niezręczne to było dla nich. Tymczasem, dzięki fotorelacji, policja ustaliła miesiąc później, że ten szamboniarz to w ogóle złodziej, bo rok później ukradł tą szamboniarkę z zakładu i przerobił ją sobie na cysternę, zakładając firmę o profilu "przewóz cieczy". Szpenio zarobił 800 tysięcy złotych w dwa lata. W starej szamboniarce woził paliwo ze Śląska na Kaszuby, a wracając z Kaszub, tak organizował sobie logistykę, że na przykład wracał z mlekiem na Śląsk. W międzyczasie oczywiście cały czas woził szambo. Co jakiś czas, aby przepłukać cysternę, dowoził wodę na osiedla, podczas częstych wtedy awarii. Ludzie przychodząc po wodę, czuli lekką woń szamba, ale że cała rzeczywistość stanu wojennego przesączona była tym zapachem, wszyscy pokornie jak armia Rydzyka brali wodę i szli do domu zaparzyć w szklankach z koszyczkami czarną herbatę z fusami. Bez cukru i cytryny, przy westernie o dwudziestej, o ile tydzień był akurat na tyle łaskawy, by uraczyć ich peweksową sobotą.