L.A. (WhiteHouse) - Na żywo lyrics

Published

0 413 0

L.A. (WhiteHouse) - Na żywo lyrics

Jestem tu, Służeźnia, jestem tu [Zwrotka 1: Włodi) To jak bez wydarzeń relacje na żywo Ziomki, na klatce od dymu siwo I o dziwo - nic nie niepokoi Joi krąży powoli, stresy koi Jeden mówi orient, i japy zamknięte Niżej kilka pięter minął się z delikwentem Jak dla nas, co najmniej podejrzany Trzeci dzień w listę lokatorów zaczytany Ja na wolnym stylu mam dwa gramy Kończymy smażyć i wypierdalamy Widok mijamy rzadko spotykany Te dwie damy z czasów podstawowej Gdy szły korytarzem odbierało nam mowę Teraz oddają ciało za dwie bańki nowe Ja za nimi do windy wchodzę I klasyka na podłodze - srebro osmolone Znów ktoś na rozum zaciągnął zasłonę Ja wciskam przypalony przycisk - parter Kolejny dzień pół serio, pół żartem Chęci nieodparte - opis okolicy WWA, Służeźnia, Włodi krzyczy [Bridge:] Na żywo, na żywo, na żywo, na żywo Na żywo, tak - Służeźnia na żywo Na żywo, tak - Służeźnia na żywo Na żywo [Zwrotka 2: Włodi] Dobra słuchaj - to Włodi ponownie O typie co na psy zszedł dosłownie Postanowił sam naprawiać zbrodnię Choć myślał i robił całkiem odwrotnie Podbił łagodnie do dwóch anonimowych Siedzących na boisku palaczy osiedlowych Chciał się pochwalić nowiutką szmatą Ale nie przewidział co oni na to A tym wariatom nie trzeba było mówić co zrobić z odznaką Poczuła spór torszyna Czy wytrzyma jazdę po asfalcie? Nie żal się palancie, od tej pory nie znamy cię Ja na kancie oka mam dramat w blokach Prowadzony młody dzieciak szlocha Tym razem przez policjantkę z nakazem Która na twarzy z pogardy wyrazem Odbiera go matce wyrodnej Bo dziecko w szkole nieraz bywało głodne Do czego to podobne? Zbierał surowce wtórne Z przeżulałym dziadkiem na konto wspólne A tak ogólnie komentując zajście Czy lepiej było mu u obcych najeść się? Czy ze swoimi klepać starą bidę? Nie oceniam - mówię tylko to co widzę [Zwrotka 3: Pono] Niezapomniany dom, na żywo było widać tor Z drugiej strony mur, za nim stoi okrąglak Pod nim żul tak jak zawsze spogląda jak sonda Ma stan na wystawie Jak masz więcej to mu zostaw coś Bo ma dopiero prawie gość Uległ zabawie, teraz pogrążony w balu Stoi, prosi bo brakuje groszy paru do browaru Potem poszedłem sobie pod przychodnię Dosłownie - gdy szedłem z powrotem gościu nie mógł już się podnieść Istotnie, tu na Służewcu się przegina Dzień po raz pierwszy wita dzisiaj pierwsza liga gigant I wybita do chińczyka w myślach głodne mam sajgony Uśmiech znika gdy mnie mija do kurnika oskarżony Ej, z drugiej strony dalej leży pogrążony Gdy leżał tak nachlany przez psów został spałowany Ze snu został wyrwany, ten sam żul leczy rany teraz By zabić ból chodzi bardziej najebany Witamy - Służeźnia na żywo Żeby w to uwierzyć musisz przeżyć to Widzisz jak leniwo zachodzi słońce Jak wschodzi mrok, jak księżyc znika Na żywca, na służewieckich torze, na wyścigach [Zwrotka 4: Daf] Elo Włodi - to nie koniec jeszcze Teraz ja streszczę Jakie jest dokładnie miejsce które zwą Służewcem I choć tego nie chcę to w niektórych chwilach przeklinam cały ten pierdolnik Wczesna godzina, znów mnie budzi rolnik W pełni zadowolony wydziera japę pod oknami by sprzedać swe plony Pęka mi głowa gdy chwilę po tym Kapela osiedlowa chce zarobić parę złotych Recital na betonie Jeden przygrywa coś fałszywie na akordeonie Ten drugi to chyba jakiś emeryt Klaszcze w dłonie, podśpiewuje, charcząc jakby miał dysteryt Już od samego rana czuję przesyp I jestem pewien że nadszedł czas wyruszyć w teren Z odpoczynku lipa Idąc przed siebie poznaję z daleka mordę pewnego typa Śmiać mi się chce zawsze gdy spotykam takiego człowieka Który przeważnie na słowo honoru się zarzeka Tak jak teraz kiedy prawi jakich on to nie ma hajsu Gdzie on się nie bawi Jak to nocami wciąż furami się rozbija Nawija o koksie i o dziwkach Chwila mija lipnej opowieści Mówi swobodnie że do Niemiec jeździ raz na dwa tygodnie Przemyca bryki przez granicę by wyglądać modnie Dobrze, dobrze - jeśli chodzi o mnie to odbijam Dosyć mam na dzisiaj takich farmazonów Na razie macho w garderobie ze stadionu W każdym bądź razie dalej do przodu Na rogu trzej taksiarze znów w pokera na postoju Muszę zadzwonić a tu jak zwykle nie ma telefonu Bo ktoś musiał rozpierdolić Wierz mi że to naprawdę chleb powszedni Daf visa vi, na żywo ze Służeźni [Teksty i adnotacje na Rap Genius Polska]