Kuoter - 11:00 - Droga do kawiarni lyrics

Published

0 194 0

Kuoter - 11:00 - Droga do kawiarni lyrics

[Zwrotka 1] Mijam ten zakręt, nadal zmarznięte palce I kobietę, która na pewno trzyma ucho przy klamce Tym się nie karmię, mam sąsiadów na co dzień Powiedz, co zostanie po nich, kiedy skończą w grobie? Głuchy dźwięk, pustka katakumb Z drugiej strony Rover ten co rozpierdalał w swoim fachu Zostawia myśli, teraz przyziemnie – do bankomatu! Choć na ostatniej płycie nie miałem konta w banku Kalejdoskop – to odeszło w przeszłość Było ciężko jak kobiecie rozstać się z portmonetką Kilka chwil burzliwych i rzuciłem to w ciemność 11 na osi, teraz nie zdążę na pewno i Podobno, cały wszechświat jest ze mną Ponad 100 milionów uwierzyło Coelho Znów przyziemnie – pędzę w dworzec, czuje fetor i Za kilka chwil usłyszę, że dzwoni mi telefon Nerwowe hallo, krótki dialog: - Nie, - Tak, - Tak, - Nie, joł! Lecę, na skrzydłach wiatru zapłacić becel Łamię bit, by na prostej wykoleić pośpiech Mijam tą, z którą za noc oddał bym wszystkie pieniądze I został z niczym, byle nade mną błękit, bo Za moje idee nawet nie weźmie do ręki Się żale, raczej pierdole ten lament Bo w życiu na stałe zrobiłem tylko dziarę [Zwrotka 2] Z drugiej strony nic nie może pójść nie tak To nie wiara w to że magiczny artefakt Z bydlęcia zmieni mnie w człowieka i do prawdy pozwoli Widzieć coś więcej w kobietach , nie tylko pecha Przyziemnie jest 11:20 co roku Z inna dziewczyną spędzam sylwestra Moje fatum, miesiąc szczęścia, jedenaście w strachu Bo miłość w życiu, oddałem tylko dla rapu Jestem szczery, nic nie kocham ponad to No i pardon za to, że styl nie stoi na baczność Muszę być wolny, mieć prawo słowa poddać myślom Nie skarżyć się do Boga, czemu im dał wszystko Mnie talent za, który nawet, nie spłacę czynszu Choć ty na moim miejscu pewnie, rzucił byś to w pizdu Mam, tylko flow na resztę nie licz, bo Wyłącznie pamięć o sobie, zabiorę do ziemi Mocno zmarzłem i czuję, że ból nie rozstaję się z gardłem Do 12 7 minut i na dłoni grosze, najpierw Kupie herbatę, potem poproszę o proszek Siąde w kącie, jak zawsze po prawej okno Wtedy z widokiem na randki, dziś z widokiem na samotność