Ech ci ludzie, to brudne świnie, Co napletli o mojej dziewczynie, Jakieś bzdury o jej nałogach, No to po prostu litość i trwoga. Tak to bywa gdy ktoś zazdrości, Kiedy brak mu własnej miłości, Plotki płodzi, mnie nie zaszkodzi żadne obce zło Na mój sposób widzieć ją... Na głowie kwietny ma wianek, W ręku zielony badylek, A przed nią bieży baranek, |x2 A nad nią lata motylek |x2 Krzywdę robią mojej panience, Opluć chcą ją, podli zboczeńcy. Utopić chcą ją w morzu zawiści, Paranoicy, podli sadyści, Utaplani w brudnej rozpuście, A na gębach fałszywy uśmiech, Byle zagnać do swego bagna, ale wara wam! Ja ją przecież lepiej znam... Na głowie kwietny ma wianek, W ręku zielony badylek, A przed nią bieży baranek, |x2 A nad nią lata motylek |x2 Znów widzieli ją z jakimś chłopem, Znów pojechała do Saint Tropez, Znów męczyła się, Boże drogi, Znów na jachtach myła podłogi. Tylko czemu ręce ma białe? Chciałem zapytać - zapomniałem, Ciało kłoniąc, skinęła dłonią, wsparła skroń o skroń Znów zapadłem w nią jak w toń... Ech, dziewczyna pięknie się stara, Kosi pieniądz, ma Jaguara, Trudno pracę z miłością zgodzić, Rzadziej może do mnie przychodzić, Tylko pyta kryjąc rumieniec, Czemu patrzę jak potępieniec? Czemu zgrzytam, kiedy się pyta - czy ma ładny biust? Czemu toczę pianę z ust?... Na głowie kwietny ma wianek, W ręku zielony badylek, A przed nią bieży baranek, |x2 A nad nią lata motylek |x2